piątek, 22 czerwca 2012

Orson Scott Card - "Gra Endera"


Tytuł: Gra Endera
Autor: Orson Scott Card 
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2005

Też tak czasem macie, że kiedy usłyszycie gdzieś coś o jakiejś książce zupełnie nie z Waszej dziedziny, to potem chodzi Wam ona po głowie do skutku?

Przecież ja w życiu nie czytałam sci-fi. No, może ze dwie książki w podstawówce. I Nowy wspaniały świat Huxleya. Ale poza tym nic, zupełnie, nie oglądałam nawet Star Treka. Jakoś mi się tak pod kopułką zakodowało, że to nie dla mnie, że nie lubię, że coś tam. 

Po długim tupaniu tytułu pod czaszką wypożyczyłam Grę Endera w sumie dla narzeczonego. Bo ponoć jedna z najważniejszych sci-fi, bo dobra, bo ach i och (nawet nie jestem w stanie sobie przypomnieć, gdzie i skąd taka u mnie wiedza). I tak sobie leżał, i kwitnął... aż napisałam licencjat. Jechaliśmy pociągiem do rodziców, Luby przeczytał i zostawił mi książkę w plecaku, a ja wieczorem otworzyłam tak, ot. I wsiąkłam. Na amen. 

Ender to Trzeci, a więc niepożądany w czasach przeludnienia. Zgnębiony przez starszego brata Petera, mały chłopiec, syn Chłopca z Polski, mający za jedyne wsparcie siostrę Valentine. Do domu przychodzą dziwni ludzie, przeprowadzają na rodzeństwie testy, które mają wyłonić kandydata na genialnego stratega wojskowego, który ma zapobiec katastrofie w postaci inwazji robali. Osiągają podobne wyniki, jednakże to Ender ma umysł i osobowość nadające się do dalszego szkolenia. Trafia do Szkoły Bojowej, daleko, poza Ziemią, by nauczyć się, jak dowodzić armią. Służą do tego treningi w nieważkości i niezwykłe gry komputerowe. Zaczyna się nierówna walka z czasem, w której Ender może sobie poradzić i ukończyć szkolenie, albo załamać się pod zbyt wielkim ciężarem. W końcu to jeszcze mały chłopiec... 

Ale przecież bywają i dorosłe dzieci. 

Kreacja Endera jest niesamowita. To niezwykła gra psychologiczna pomiędzy nim a systemem, przeprowadzona subtelnie i ze smakiem, porażająca czasem swą bezwzględnością. Technologia służy tu fabule, nie odwrotnie, co jest dla mnie dużym plusem. Choć jest to świat z przyszłości nieokreślenie dalekiej, przewija się tu Rosja, USA, Układ Warszawski... lecz w zupełnie innym kształcie niż znamy z historii. Chociaż ta pierwsza zachowała stereotypowy charakter swej polityki... 
To wszechświat, w którym nie chcielibyśmy się znaleźć, o nie. A jednak jest w nim coś magnetycznego, coś, co nie pozwala z czystym sumieniem odłożyć książki przed skończeniem lektury. Nie wątpię w geniusz autora - na celowniku mam następne jego książki (również o Enderze). Sądzę jednak, że tłumaczenie Cholewy ma na to wrażenie jakiś wpływ. W końcu co dwie głowy, to nie jedna. 

Krótko mówiąc - podstawowa podstawa gatunku sci-fi moim skromnym zdaniem, trzeba przeczytać i nie ma przebacz, bo książka jest genialna. 

niedziela, 17 czerwca 2012

"Sługa Boży" Jacka Piekary

Tytuł: Sługa Boży
Autor: Jacek Piekara
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2010 (to wydanie)

Z Jackiem Piekarą miałam już kilkukrotnie do czynienia. Pierwszy raz, przy okazji lektury Przenajświętszej Rzeczpospolitej, był nieco... przerażający. Było to jakieś trzy lata temu, a do tej pory czuję dreszcz na jej wspomnienie. "Nawrócenie" na Piekarę zafundowała mi koleżanka, podsuwając opowieści o Arivaldzie z Wybrzeża (swoją drogą, cóż za skromne recenzje wtedy pisywałam! może lepiej byłoby zepchnąć je gdzieś w mrok niepamięci?). A od nich do Mordimera Madderina był już tylko mały krok.

To pierwszy tom opowiadający o losach inkwizytora. Spotykamy się z naszym uniżonym sługą w świecie, w którym Chrystus zszedł z krzyża z mieczem w ręku, by siać postrach wśród pogan i heretyków, w którym spotkanie z własnym Aniołem Stróżem raczej nie wróży dobrze, a tropieniem licznych odstępstw od czci i wiary zajmuje się potężna Inkwizycja. Tortury (których szczegółowych opisów oczywiście tu nie brak) to standardowa metoda przesłuchania, narażenie się inkwizytorowi jest podpisaniem na siebie wyroku. Nie stroni się tu od dziwek, rynsztoku i pluskiew, o higienie osobistej raczej mało kto w Hez-Hezronie słyszał, a czarna magia, satanistyczne obrzędy i drobne nadprzyrodzone zdolności to fakt.

Inkwizytor to ktoś, kogo nie chce spotkać się na swej drodze. Obdarzony mrożącymi krew w żyłach umiejętnościami, wyszkolony w walce, rozpoznawaniu fałszu i wielu innych przydatnych mu dziedzinach, jest postrachem zarówno heretyków, jak i zwyczajnych oszustów. Jak przecież wiadomo, ubóstwo jest piękną cnotą, szalenie zresztą pielęgnowaną przez przełożonego biskupa, a dziwki i wino kosztują. Dla kilkuset koron warto czasem zaryzykować głowę i licencję...

W sumie to początkowo miałam mieszane uczucia. Postać Mordimera zdała mi się przekombinowana, całość zbyt wulgarna i obrazoburcza (ach, te wyczulone na praworządność zmysły). A jednak wciągnęłam się bez reszty i chcę jeszcze. Piekara rysuje świat chwilami porażająco namacalny (te lochy, rynsztoki i smród Kostucha!), choć zawieszony w próżni. Postacie są zarysowane ciekawie, z charakterem - nie jest tak, że jest Madderin i zgraja kartonowych sylwetek. Dodajmy do tego, że Piekara jest świetnym ironistą - może nie wytrawnym, czasem popełniającym niesubtelności, lecz mimo to naprawdę dobrym - co daje się odczuć w wielu słowach naszego uniżonego sługi o pracy inkwizytora. 
Wszak cel uświęca środki, czyż nie?

Całość tworzy mieszankę niekoniecznie smakowitą, lecz na pewno interesującą dla odpornego na okropności czytelnika. Dla nieodpornego w sumie też - bo taki też przeczyta tę książkę, krzywiąc się i czując wypieki na policzkach, i nie mogąc się od niej oderwać aż do ostatniej strony.
Ja chcę więcej, a Wy?

piątek, 15 czerwca 2012

Come back! ;-)

Witajcie, moi drodzy! Po wielu długich tygodniach cierpień nad pracą dyplomową i zaliczeniami wreszcie nadszedł upragniony moment spokoju. Chociaż została mi jeszcze obrona, mogę powiedzieć, że mam już wakacje. Diabelnie się cieszę, że wreszcie mogę wrócić do czytania dla przyjemności i do pisania o książkach. A także do Was, do Waszych blogów, recenzji i rozdawajek ;-)

fot. moje i mojego kakao ;-)
Przez te trzy miesiące niemal nie pojawiałam się tu, ale czytałam. Choć były to głównie książki na zajęcia, to z racji tego, że był to już zakres literatury XX-wiecznej i najnowszej - nie nudziłam się. Przeczytałam 27 pozycji, z czego duża część była naprawdę, naprawdę interesująca, aż żałuję, że nie miałam czasu o nich pisać. Chyba powinnam zacząć robić notatki ze swoich lektur... Myślę, że w ciągu najbliższych trzech dni pojawi się nowa recenzja. Muszę to wszystko na spokojnie ogarnąć. 

Nic mi nowego nie przybyło na półkach, najbliższy czas rysuje się pod znakiem pielgrzymek do biblioteki. Wiecie, prawo jazdy kosztuje. No, ale 7 lipca mam egzamin i może pompowanie ciężkich pieniędzy w ten kawałek plastiku się skończy. 

Poza tym to miałam na swoim piętrze kamienicy kryminalnych na żywo (ktoś po sąsiedzku zdaje się, że uprawiał ogródek) i próbuję się nauczyć gotować (co łatwe nie jest w tym czymś w moim mieszkanku, co ja nazywam kuchnią). A tak poza tym to wszystko po staremu, dalej bezrobotna i dalej zdominowana przez kota ;-)

Witajcie więc z powrotem!

poniedziałek, 14 maja 2012

30 Day Book Challenge - dokończenie i ogłoszenie

#21 - Książka, która przyniosła ci wielką przyjemność, ale wstydzisz się przyznać, że ją czytałaś - książek takich nie było, ale był film. Zmierzch. Tylko nie mówcie mojemu narzeczonemu ;-)
#22 - Ulubiona seria wydawnicza - tutaj silna konkurencja: Jeżycjada i Świat Dysku.
#23 - Ulubiony romans - nie czytam romansów.
#24 - Książka, która okazała się jednym wielkim oszustwem - kiedy czytałam Kod Leonarda Da Vinci, byłam pewna, że coś w tym jest. Cóż, dałam się nabrać :)
#25 - Ulubiona autobiografia/biografia - przeczytałam w życiu tylko Rockmanna, więc nie mam z czego wybierać :P
#26 - Książka, którą chciałabyś przeczytać, a jeszcze nie jest napisana - coś od Stachury. Tylko niestety kolejna nigdy nie powstanie.
#27 - Książka, którą byś napisała, gdybyś umiała - kryminał z nutką fantastyki o tytule Chłopiec Schrödingera. Tylko nie wiem jeszcze, o czym to będzie... (prawa do tytułu zastrzeżone! ;-))))
#28 - Książka, której przeczytania bardzo żałujesz - Alchemik. Za dużo myślenia, za mało wniosków, generalnie nic mi z tego nie wynikło. Taka pusta filozofia, nibymądre aforyzmy. Ale czy żałuję bardzo? To chyba za duże słowo.
#29 - Autor, którego omijasz - Coelho, z przyczyn powyższych.
#30 - Autor, którego wszystkie książki czytasz - Pratchett, Chmielewska, Stachura, Tolkien,...

I to by było na tyle. 
Bardzo chciałam przeprowadzić to wyzwanie regularnie, dzień po dniu. Niestety za wiele się w moim życiu teraz dzieje - piszę pracę licencjacką, robię kurs na prawo jazdy, a do tego trzeba mi się już uczyć do egzaminów. Dlatego też ostatnio nie mam czasu czytać dla przyjemności. A raczej czytam, bo mam w perspektywie egzamin z polskiej literatury najnowszej, do którego lektury wybieram samodzielnie - ale nie sądzę, bym znalazła czas na pisanie recenzji przed końcem czerwca. Tak więc zawieszam moją radosną pisaninę tutaj, dopóki się nie obronię ;-) A jak wrócę, obiecuję - poodwiedzam Was i wrócę do recenzowania. 
Pozdrowienia i powodzenia dla wszystkich zmagających się z sesją i pracą dyplomową ;-)

wtorek, 1 maja 2012

30 Day Book Challenge #9 - #20

Różne okoliczności sprawiły, że blogowanie zupełnie wypadło mi z głowy. Ale już spieszę z poprawą! Zebrało mi się aż jedenaście punktów książkowego miesiąca, króciutko je uzupełnię. 

#9 - Książka wielokrotnie przez Ciebie czytana: Władca Pierścieni, wszystkie trzy części.
#10 - Pierwsza książka przeczytana przez Ciebie: Pocahontas Disneya, miałam może cztery lata ;-)
#11 - Książka, dzięki której zaraziłeś się czytaniem: zawsze lubiłam czytać, po długiej przerwie w czytanie wciągnął mnie Mort Pratchetta.
#12 - Książka, która tak wycieńczyła Cię emocjonalnie, że musiałaś przerwać jej czytanie lub odłożyć na jakiś czas: To Kinga. Tak się bałam (dawno temu), że odłożyłam w połowie i do dziś do niej nie wróciłam.
#13 - Najukochańsza książka z dzieciństwa: wyżej wspomniana Pocahontas ;-) a także Chłopcy z Placu Broni, których kocham do dziś.
#14 - Książka, która powinna się znaleźć na obowiązkowej liście lektur w szkole średniej: Złodziejka książek Zusaka. Bo mówi o rzeczach ważnych, ściska za gardło i jest piękna.
#15 - Ulubiona książka traktująca o obcych kulturach: do tej pory nie czytałam zbyt wielu takich książek, ale w Białych zębach Zadie Smitch pojawiły się kwestie asymilacji, które zwróciły moją uwagę.
#16 - Ulubiona książka, którą sfilmowano: zdecydowanie Siekierezada Stachury w reżyserii Witolda Leszczyńskiego.
#17 - Książka, którą sfilmowano i zrobiono to źle: Ogniem i mieczem w reżyserii Hoffmana. Wyszła lekka katastrofka ;-)
#18 - Twoja ukochana książka, której już nie można kupić: nie ma takiej, jak dotąd zawsze mi się udaje ;-)
#19 - Książka, dzięki której zmieniłaś zdanie na jakiś temat: Próchno Berenta. Miałam swego czasu fazę na bohemę artystyczną, ale po tej książce przeszło mi na amen.
#20 - Książka, którą byś poleciła osobie o wąskich horyzontach myślowych: Poczwarka Terakowskiej.