piątek, 28 października 2011

"Rudy czarodziej" - Lisa Goldstein

Tytuł: Rudy czarodziej
Autor: Lisa Goldstein
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2000
ISBN:  83-7150-725-9
Ocena: 7/10

Przyzwyczailiśmy się chyba wszyscy już do obchodzenia się z trudnym tematem Holocaustu bardzo ostrożnie i delikatnie. Ciężko przecież inaczej  - wychowaliśmy się na przerażających, często makabrycznych obrazach z Borowskiego czy Herlinga-Grudzińskiego, wycieczkach do Auschwitz. Okazuje się jednak, że można dotknąć tego problemu zupełnie inaczej, co robi Lisa Goldstein w swojej książce. 

Spotykamy się w przededniu II Wojny Światowej w malutkim węgierskim miasteczku. Istnieje tam spora społeczność żydowska, na czele z rabinem, ponoć "umiejącym czynić cuda". Oto od jednego z takich "cudów" zaczyna się ta krótka powieść - rabin rzuca klątwę na miejscową szkołę za to, że naucza się w niej hebrajskiego. W tym samym czasie w miasteczku pojawia się nieznajomy wędrowiec. Nie zdradza swego imienia, chce, by nazywać go Vörös, od koloru włosów. Gości u rodziny trzynastoletniej Kicsi, która jest zachwycona niezwykłym przybyszem. Szybko w okolicy zaczyna się mówić, że Vörös zdjął ze szkoły klątwę rabina, co nastawia rabina wrogo w stosunku do niego. Tymczasem rudy czarodziej chce ratować miejscowych Żydów przed tym, co niedługo ma nadejść...

To króciutka książeczka, ma zaledwie 170 stron, jednakże pełna jest treści. Pomiędzy zwyczajną egzystencją bohaterów a koszmarem obozów koncentracyjnych autorka zawarła ogromnie dużo magii i pięknego mistycyzmu. "Zaczarowuje" historię, zaciera tragiczne wydarzenia tak, jakby były one tylko potwornym, traumatycznym snem, nierealnym i bardzo, bardzo odległym, choć silnie zakorzenionym w umyśle, oddziałującym na dalsze życie - ale jednak snem.
No właśnie. Choć spod tragizmu tej historii niewątpliwie przebija optymizm i nadzieja na przyszłość, mam poczucie, że coś tu jest nie tak. Może takie wrażenie mam z powodu stosunku, jaki wpajano nam do historii przez całe życie, ale przeszkadza mi to, że Holocaust tak bardzo schodzi tutaj na dalszy plan. Temat spycha się mocno na tło, a z przodu widzimy nieszczęsną Kicsi, której osobowość nagle gdzieś znikła. I Vörösa, który plącze się i miota na kartach książki mimo wszystko zbyt chaotycznie i przypadkowo.

Mimo wszystko uważam, że warto tej książeczce poświęcić trochę czasu. Dużo w niej magii i uroku, a także nadziei, która potrzebna jest zawsze. Czytało się ją dobrze, a sposób ujęcia tematu zmusza do spojrzenia na ten problem z innej perspektywy, nie tylko tej magicznej.

3 komentarze:

  1. Temat bardzo trudny, a jednocześnie często niewymagający talentu pisarskiego - wystarczy dokładnie opisać wydarzenia, które naprawdę miały miejsce, by chwycić czytelnika za serce.
    Lubię książki wydane przez Zysk i S-ka z tą szatą graficzną, należą do nich między innymi "Smażone zielone pomidory" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż książka do lekkich nie należy ,ale jeszcze ze szkoły średniej pamietam wiele lektur dotykających podobny lub ten sam problem, i to one zawsze najbardziej mi się podobały. Myślę, że jak ją spotkam na swojej drodze to na pewno przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszę o tej książce po raz pierwszy, a już jestem nią zaintrygowana. Wprawdzie bardziej spodobałaby się na pewno mojemu chłopakowi, także może sprezentuję mu ją na święta i przy okazji przeczytam :)

    OdpowiedzUsuń