Tytuł: Filary ziemi
Autor: Ken Follett
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2007
ISBN: 978-83-7359-596-5
Ocena: 9/10
XII-wieczna Anglia. Klasztor w Kingsbridge otrzymuje nowego przeora. Młody Phillip, zdolny, obrotny i zaradny mnich, pragnie zbudować katedrę. Nie jest to jednak łatwe zadanie. Brak środków, przetaczająca się przez cały kraj wojna domowa, konflikty religijne i spory o sukcesję nie stwarzają ku temu dogodnych warunków. Do tego dochodzą jeszcze nieprzyjaciele na własnym poletku - biskup oraz sprzymierzony z nim lord Wiliam Hamleigh, hrabia Shiring, podstępny morderca i gwałciciel.
Szczęśliwie na drodze Phillipa pojawia się Tom - bezrobotny budowniczy, który marzy o budowie katedry. Nie jest sam - choć stracił żonę, towarzyszą mu dzieci - mała Martha i Alfred, toporny, brutalny wyrostek, Ellena - tajemnicza kobieta, posądzana o czary - oraz jej młodziutki syn, Jack, uzdolniony rzeźbiarz, który nade wszystko pragnie dowiedzieć się prawdy o swoim ojcu. Kiedy jeszcze do tego dorzucimy piękną Alienę, którą Hamleigh pozbawił ojca i ziemi, oraz jej brata Richarda - mamy rewelacyjną książkę.
Chociaż bardzo nie lubię tego określenia, muszę przyznać, że to epicka powieść. Cała plejada mocnych, wyrazistych bohaterów z obu stron barykady, dzieje czterdziestoletniej budowy katedry i Historia w tle; wszystkie te elementy tworzą powieść, od której nie można się oderwać. Choć ma ona ponad 800 stron i często jest określana jako saga, czyta się bardzo szybko. Akcja toczy się błyskawicznie, wszystkie wątki prowadzone są żywo, sprawnie i dokładnie. Często przy tak monumentalnych tekstach autor się gubi - zapomina dokończyć pewnych epizodów, postaci, wydarzeń. Tutaj czegoś takiego nie ma, wszystko jest na swoim miejscu.
Podoba mi się sensacyjność akcji. Follett wcześniej zajmował się pisaniem thrillerów, pewne nawyki z pewnością u niego pozostały. Jednakże to tylko dodaje książce dynamiki, a to olbrzymia zaleta przy tak obszernej powieści. Dużym plusem jest także język - prosty, czytelny, niearchaizowany ani nie uwspółcześniany na siłę. Można by wręcz powiedzieć, że jest przezroczysty, dzięki czemu książka jest naprawdę przyjemna w lekturze.
Co mi przeszkadzało? Wszystko wolno się rozkręca. Naprawdę, pierwsze pięćdziesiąt stron czytałam trochę na siłę, podbudowana nieco zapewnieniem mojej mamy, że potem jest rewelacyjnie. Miała rację! Ale za ten rozwlekły, nieco zamulający początek nie mogłam dać pełnej dziesiątki.
Przy lekturze też trzeba pamiętać o jednym - mimo że jest to powieść historyczna, przedstawione w niej wydarzenia nie są wierne, nie można więc traktować jej jako źródło. Ale co z tego, jeżeli książka jest po prostu fantastyczna?
Na zakończenie dodam jeszcze, że Follett napisał kontynuację tej historii - Świat bez końca. Nie czytałam jeszcze, ale jestem pewna, że gdy tylko wpadnie mi w ręce, przeczytam.
Epicka powieść obsadzona w XII-to wiecznej Anglii... hm... ciężko mi stwierdzić czy spodobałaby mi się czy nie. Widzę, że Ciebie całkowicie urzekła, dlatego będę musiała przetestować reakcję na ten pomysł literackiej fikcji na mojej skórze :D
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu!
Ta książka to jest tomisko, skoro ma prawie 800 stron, ale przemawia za nią sensacyjność akcji o której wspominasz, chociaż przeraża mnie nieco rozwlekły początek, lecz myślę że dam mu radę. ;-)
OdpowiedzUsuńStraaaasznie długa, ale spotkałam już trzy osoby, którym się podobało :) Poza tym mam w domu inną książkę tego autora - "Lot ćmy" i to chyba od niej rozpocznę przygodę z panem Follett :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że zupełne przeciwieństwo "genialnej powieści, w której nic się nie dzieje" :) Lubię takie opowieści, z dobrze zarysowanym tłem historycznym, dużą ilością słów i bohaterów. A liczba stron wręcz idealna na obecną porę, jako że dla mnie jesień to idealna pora na takie opasłe tomiska zapełniające długie, cudowne wieczory :)
OdpowiedzUsuńA wracając jeszcze do Pani Bovary, którą cudnie opisałaś jednym zdaniem przytoczonym powyżej- narracja, którą zastosował Flaubert rzeczywiście narobiła zamieszania w ówczesnym literackim światku. Zdecydowanie warta uwagi :)
Pozdrawiam Cię ciepło,
Ala
Toż ja rękoma i nogami zakotwiczona jestem w średniowieczu :] Jak tylko skombinuję skądś tę książkę, na pewno dam się pochłonąć :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie czuję Folletta w powieści historycznej, poza tym bardzo źle trawię opowieści z tłem historycznym - uraz z liceum - i nie wyobrażam sobie, żeby przeczytanie tej książki było dla mnie przyjemnością, ale kto wie, kto wie...
OdpowiedzUsuń@Miqa - na bank Ci się spodoba!
OdpowiedzUsuń@Cyrysia, wlecze się ledwie pięćdziesiąt stron - ale mama twierdzi, że nie wiem, co mi się tam wlokło :P
@giffin, nie czytałam jeszcze niczego innego Folletta, choć o "Locie ćmy" co nieco słyszałam i mam w, odległych bo odległych, planach.
@Ala - ja czytałam "Filary ziemi" latem, w sam środek upałów. I też się nadaje ;-)
@Carla, bierz i się nie zastanawiaj ;)
@Natula, nie bój się powieści historycznych, w szkołach je tylko psują. Ja na przykład Sienkiewicza uwielbiam od momentu, kiedy skończyłam edukację szkolną;) A nie wiem, jak Follett sprawuje się w innej tematyce, bo jeszcze nie czytałam.
Hmm choc niezbyt często sięgam po tego typu literaturę, to wydaje mi sie, że w tym przypadku może byc ciekawie.
OdpowiedzUsuńJa lubię takie ksiązki. Szczególnie osadzone w takich realicha.
OdpowiedzUsuńUwielbiam ją. Druga część mniej porywająca ale warto przeczytać :)
OdpowiedzUsuń