niedziela, 20 października 2013

Nowy adres - zapraszam!

Pozwolę sobie przypomnieć o przeprowadzce niedoczytania na nowy adres:


środa, 7 sierpnia 2013

Wróciłam do blogosfery - PRZEPROWADZKA!!!

Zapraszam pod nowy adres!

http://niedoczytanie.wedrowka.net


Aż nie chce mi się wierzyć, że minął prawie rok od mojej ostatniej recenzji. Czwarty rok studiów, walka z prawem jazdy i milion innych spraw przytłoczyły mnie tak bardzo, że nie znalazłam już czasu dla mojego kawałka Internetu. Oczywiście - ani na moment nie przestałam czytać ;-) Stęskniłam się jednak za Wami, Waszymi komentarzami, opiniami, recenzjami, za tym przytulnym ciepłem, które emanuje z książkowej blogosfery, znajdowaniem nowych tytułów, których pewnie bez Was nigdy bym nie odkryła. A może i choć niektórym z Was zatęskniło się troszkę do moich wpisów? Mam ogromną nadzieję, że wybaczycie mi tę ogromnie długą nieobecność i przeprowadzkę, i że tu również będziecie zaglądać w poszukiwaniu mojego spojrzenia na książki.

Przez ostatnie miesiące starałam się stworzyć wirtualne miejsce, które już teraz jest dla mnie magiczne. W końcu mi się to udało i szczerze wierzę, że Wam także się spodoba. Przeniosłam tam już całe moje archiwum z tej strony.

Zapraszam pod nowy adres!



Zapraszam więc Was do krainy wiecznego niedoczytania, na moją wędrówkę przez tysiące stron innych rzeczywistości. Rozgośćcie się, usiądźcie wygodnie z kubkiem herbaty w ręce i czytajcie, czytajcie, czytajcie... :-)

***

Najdalej jutro, a może nawet dziś, pojawi się pierwsza recenzja. Na zachętę - będzie o Palimpseście Catherynne M. Valente, książce nietypowej i bardzo magicznej.

Łącza do Waszych stron będę sukcesywnie dodawać do listy z prawej strony. A jeśli chcecie mnie odwiedzać regularnie, pamiętajcie o zaktualizowaniu adresu w Waszych zakładkach, listach linków i kanałach RSS! :-)

wtorek, 25 września 2012

Co Wy na to?

Witajcie! Na kilka dni zniknęłam z blogosfery, zdjęła mnie choroba i dopiero teraz zaczynam być na chodzie. Czytałam też nieco mniej, stąd i niezbyt wiele materiału na recenzje. Kiełkuje mi poza tym w głowie, na skutek długich przemyśleń, koncepcja zakładająca całkowite przemeblowanie mojego kawałka internetu (a raczej na ten moment kilku jego części...), a jeżeli do tego dojdzie, ogromne zmiany obejmą również niedoczytanie
Abstrahując od tego, wpadł mi do głowy pewien pomysł (o którym zresztą napomknęłam już przy okazji ostatniego stosiku). Otóż postanowiłam rzucić sobie samej wyzwanie. 
Zadanie polega na przeczytaniu kilku książek, do których nigdy, przenigdy normalnie bym nie zajrzała. Powód nieczytania może być absolutnie dowolny, od oczywistego po najbardziej absurdalny. 
Na mojej liście jak do tej pory wylądowały następujące tytuły:
  1. S. Meyer, Zmierzch - zarzekałam się setki razy, że nie tknę. Przeczytałam dwie pierwsze części i czuję, że reszcie chyba nie podołam...
  2. N. Sparks, Pamiętnik - na romanse jestem wręcz uczulona. Nie czytałam jeszcze, ale autor często przewija się u Was pośród wielu superlatyw, mam nadzieję, że nie będzie bolało. 
  3. E. Tkaczyszyn-Dycki, cokolwiek z jego twórczości. Poezję lubię czytać i całkiem nieźle sobie z nią radzę, ale on... Próbowałam już raz i było to spotkanie tragiczne.  I przymusowe. Rozminęłam się z nim koncertowo, ale może jednak?
  4. A. Coelho, Alchemik - kiedyś próbowałam. I bardzo skutecznie wyparłam z pamięci. 
Życzcie mi powodzenia, a kto chce, niechaj dołącza!

wtorek, 18 września 2012

O tym, co się dzieje, gdy kupuje się kota w worku... ["Kocie worki" Joanny Chmielewskiej]

Tytuł: Kocie worki
Autor: Joanna Chmielewska
Wydawnictwo: Kobra
Rok wydania: 2004

Pewnie już wielokrotnie wspominałam, że uwielbiam Chmielewską, a Wszystko czerwone to mój książkowy hit wszech czasów. Kocie worki są luźną kontynuacją wydarzeń z tamtej powieści. 

Oczywiście wszystko dzieje się w duńskim domu Alicji. Joanna przyjeżdża do niej na kilka dni, w nadziei na spokojny urlop i kradzież paru roślinek z porządnie wybujałego ogrodu przyjaciółki. Szybko okazuje się, że ze spokoju nici - do Alicji zwala się tłum niespodziewanych gości, w dodatku w nocy jakiś intruz wypija pół butelki napoleona, spuszcza wodę z ryczącego rezerwuaru i najwyraźniej próbuje przekopać się przez liczne pudła, pudełka i sterty najdziwniejszych rzeczy, by dotrzeć do poupychanych tu i ówdzie przez Alicję kocich worków, czyli kolejowych zgub pochodzących z licytacji...

Kocie worki to coś zupełnie innego od części poprzedniej. Technicznie rzecz biorąc, jest to książka  słabsza, której zabrakło pazura w części kryminalnej. Większość akcji w sumie została raczej przegadana przy stole, niewiele wydarzeń możemy obserwować w trakcie ich faktycznego zaistnienia. Chmielewska utknęła też tu i ówdzie wątek romansowy, on też jednakże rzuca się w oczy niemal jedynie podczas dyskusji wszelakich. A tych dyskusji jest ogrom. Zamiast dynamicznej fabuły mnóstwo tu rozdrabniania się nad szczegółami, które z kryminałem nijak nie współgrają. Mało tego, zauważyłam pewne nostalgiczne powracanie przez autorkę do starych schematów, jak chociażby Marcinek z Harpii, który wraca tu jako Marianek (zmienia się tylko imię).

Jakkolwiek dom Alicji zawsze był zbieraniną rzeczy najprzedziwniejszych, tym razem panuje tam rejwach i zagracenie kosmiczne. Wszystkie skrupulatne wyliczenia narratorki Joanny wprawdzie doskonale oddają to, jak to wszystko wygląda, dodajmy - bawią bardzo porządnie, jednakże autorka stworzyła tak kuriozalne składowisko, że całość traci znamiona jakiegokolwiek prawdopodobieństwa. 

Muszę jednak przyznać, że mimo tych wszystkich niedociągnięć jest to jedna z moich ulubionych książek nie tylko Chmielewskiej, ale w ogóle. Uwielbiam Alicję i jej dom, mimo tego całego przerysowania. Po Kocie worki sięgam przynajmniej raz w roku, zawsze wtedy, kiedy mam potrzebę podniesienia się na duchu i poprawienia sobie humoru. Na jesienne chandry są w sam raz. I doskonale zwalczają niechęć do robienia porządków.

poniedziałek, 17 września 2012

Stosik szabrownika ;-)

Nie mogę wykluczyć, że zbieractwo książek odziedziczyłam po Babci ;-) Z okazji wizyty u Niej, dość dokładnie przetrzepałam półki (oczywiście za przyzwoleniem!). Zobaczcie, co udało mi się przygarnąć.


Od góry:
  • Helen Fielding - Dziennik Bridget Jones
  • Helen Fielding - W pogoni za rozumem
  • Manuela Gretkowska - Tarot paryski
  • Manuela Gretkowska - Polka
  • Jonathan Carroll - Poza ciszą
  • Jenn Crowell - Szaleństwo z konieczności
  • Katarzyna Grochola - Upoważnienie do szczęścia
  • Nicholas Sparks - Pamiętnik (tę jako jedyną muszę zwrócić ;-))
  • Erich Maria Remarque - Droga powrotna
  • Ken Follett - Igła
  • Arthur Conan Doyle - Przygody Sherlocka Holmesa (tak, tak! wydanie z 1956 roku :-))))
  • Magdalena Samozwaniec - Zalotnica niebieska
  • Philip Roth - Cień pisarza

Jak widać, stosisko bez żadnego klucza. Jak widać, całkiem sporo tutaj książek, do których na co dzień nie sięgam (Fielding, Sparks, Grochola,...). Skąd one tutaj, wyjaśnię w jednym z kolejnych wpisów... ;-)

A słoneczniki od mojego Lubego, cudny akcent na koniec lata i powitanie mojej ukochanej pory roku :-)
Wszystkiego dobrego w tym nowym tygodniu!