Witajcie! Na kilka dni zniknęłam z blogosfery, zdjęła mnie choroba i dopiero teraz zaczynam być na chodzie. Czytałam też nieco mniej, stąd i niezbyt wiele materiału na recenzje. Kiełkuje mi poza tym w głowie, na skutek długich przemyśleń, koncepcja zakładająca całkowite przemeblowanie mojego kawałka internetu (a raczej na ten moment kilku jego części...), a jeżeli do tego dojdzie, ogromne zmiany obejmą również niedoczytanie.
Abstrahując od tego, wpadł mi do głowy pewien pomysł (o którym zresztą napomknęłam już przy okazji ostatniego stosiku). Otóż postanowiłam rzucić sobie samej wyzwanie.
Zadanie polega na przeczytaniu kilku książek, do których nigdy, przenigdy normalnie bym nie zajrzała. Powód nieczytania może być absolutnie dowolny, od oczywistego po najbardziej absurdalny.
Na mojej liście jak do tej pory wylądowały następujące tytuły:
- S. Meyer, Zmierzch - zarzekałam się setki razy, że nie tknę. Przeczytałam dwie pierwsze części i czuję, że reszcie chyba nie podołam...
- N. Sparks, Pamiętnik - na romanse jestem wręcz uczulona. Nie czytałam jeszcze, ale autor często przewija się u Was pośród wielu superlatyw, mam nadzieję, że nie będzie bolało.
- E. Tkaczyszyn-Dycki, cokolwiek z jego twórczości. Poezję lubię czytać i całkiem nieźle sobie z nią radzę, ale on... Próbowałam już raz i było to spotkanie tragiczne. I przymusowe. Rozminęłam się z nim koncertowo, ale może jednak?
- A. Coelho, Alchemik - kiedyś próbowałam. I bardzo skutecznie wyparłam z pamięci.
Życzcie mi powodzenia, a kto chce, niechaj dołącza!