piątek, 31 sierpnia 2012

Mały stosik z wyprzedaży

Czasem warto zahaczyć o supermarket i poszperać między półkami z książkami. Te cudeńka znalazłam ukryte między książkami w normalnych cenach, także zawsze warto się rozejrzeć dokładnie ;-) Za całość mniej niż 40 zł (bez kota). 


Od góry:
  • Tracy Chevalier - Płonął ogień twoich oczu...
  • John Sack - Śmierć anioła
  • Paul Auster - Podróże po skryptorium

czwartek, 30 sierpnia 2012

Jacek Hugo-Bader - "Dzienniki kołymskie"


Tytuł: Dzienniki kołymskie
Autor: Jacek Hugo-Bader
Wydawnictwo: Czarne
Rok wydania: 2011
Jadę na Kołymę, żeby zobaczyć, jak się żyje w takim miejscu, na takim cmentarzu. Najdłuższym. Można się tu kochać, śmiać, krzyczeć z radości? A jak tu się płacze, płodzi i wychowuje dzieci, zarabia, pije wódkę, umiera? O tym chcę pisać. I o tym, co tu jedzą, jak płuczą złoto, pieką chleb, modlą się, leczą, marzą, walczą, tłuką po mordach...
Gdy ląduję, w aeroporcie pod Magadanem czytam wielki napis: WITAJCIE NA KOŁYMIE - W ZŁOTYM SERCU ROSJI. 

Ktoś mógłby się zastanowić, czemu zaczynam od fragmentu wydrukowanego na okładce? Zna go każdy, kto choć miał tę książkę w ręku, słyszał jej zapowiedzi albo czytał recenzje. Nie bez powodu, bowiem słowa te najlepiej obrazują to, co Hugo-Bader zawarł w swoich reportażach z podróży po Kołymie. To opowieści o ludziach - mieszkańcach tych zimnych, nieprzystępnych regionów, małych miasteczek rozsianych w tajdze, gdzie tuż pod powierzchnią ziemi nawet w lecie czai się wieczna zmarzlina. Tamtejsi ludzie są jak ich kraina - twardzi i szorstcy. Każdy z nich nosi w sobie jakąś zwykłą-niezwykłą historię, którą autor spisuje dla czytelnika. 

Trakt Kołymski, albo inaczej Trasa, to 2025 kilometrów drogi budowanej przez tysiące zeków - więźniów stalinowskich obozów zagłady, drogi, która stała się ich grobem. Wiedzie przez dzikie, surowe wertepy od Magadanu do Jakucka. Ludzie żyjący tam naznaczeni są piekłem tamtych potwornych czasów, część z nich jeszcze je pamięta. Bo mieszkańców tam coraz mniej - młodzi uciekają na Zachód, w poszukiwaniu lepszego życia. 
Po Trakcie da się podróżować wyłącznie autostopem. To droga bardzo niebezpieczna - zwłaszcza, że nadchodzi zima. Na podwózkę można jednak liczyć - pełno jest paputczików, kierowców, którzy chętnie zabiorą ze sobą podróżnika. Niemal zawsze za darmo. A i często dadzą jeszcze coś od siebie. 
Kołyma to kraina złota - są tam ogromne złoża nie tylko tego cennego kruszcu, ale i innych. To tam odkryto największą na świecie żyłę srebra. Nie jest to łatwe zajęcie, a wielu poszukiwaczy odsyła swe rodziny na Zachód, bo tu żyć bardzo ciężko. 

Hugo-Bader spotyka w swojej podróży wiele niezwykłych postaci. Przez jego reportaże przewija się korowód błatników, a więc typów ze świata przestępczego, przedstawicieli prawa, dawnych zeków, miejscowych oligarchów, a także innych, tych, którzy "Wyspę Kołymę" wybrali na miejsce swojej samotni. 

Reportaże podzielone są na trzy części - Syndrom milczenia, Syndrom pola walki i Syndrom towarzysza podróży. Choć jeszcze na początku książki autor zarzeka się, że nie chce wracać do upiornych czasów stalinowskiego terroru - jest to niemożliwe. Opowieści wielu napotkanych ludzi nierozerwalnie wiążą się z wydarzeniami tamtych czasów. Przewija się gdzieś tam usprawiedliwienie, że historie te należy spisać, bo może być to ostatnia ku temu okazja. Wiele w tym racji. Wystarczy przyjrzeć się, z jaką siłą wracają wciąż do autora chociażby Opowiadania kołymskie Warłama Szałamowa, które, po lekturze książki Hugo-Badera, stają się pozycją obowiązkową. 
Wład opowiada mi za krzaków, w które runął, idąc się wysikać. Że patrzę na Rosję ze swojego małego, kulawego, europejskiego taborecika i że jak Rosjanie potępią swoją przeszłość, to nic nie zostanie. Historia ich niełatwa. Łatwo obsikać sobie dwa palce – mówi filozoficznie Wład i znowu przewraca się w krzaki.
Jednakże nie tylko o tym opowiadają bohaterowie. Hugo-Bader sięga wgłąb rosyjskiej duszy, odnajdując tam Kołymę taką, jaką widzą jej mieszkańcy, która wyłania się często z oparów szczerości alkoholowej, ale też szczerości towarzysza podróży, obcego, którego nigdy więcej się nie spotka. Kołymę surową, brutalną, twardą jak wieczna zmarzlina, ale jednocześnie dom, jedyne możliwe dla nich miejsce w świecie. Zagłębiając się w lekturze, odnosimy wrażenie podróży w czasie - bowiem im dalej wgłąb tej nieprzystępnej krainy, tym wolniej czas tam płynie. Widać to nie tylko w zacofaniu wielu małych miasteczek, ale też w mentalności ludzi. Przede wszystkim w ich nieufności - sam Hugo-Bader wspomina kilkakrotnie, że nie ma dnia, w którym ktoś nie spytałby wprost, czy jest szpiegiem. 

Chciałabym jeszcze wiele powiedzieć o tym zbiorze reportaży-wrażeń, reportaży-gawęd. Zostawię Wam jednak przyjemność odkrywania wszystkich walorów tych tekstów - krótkich, treściwych i genialnych. 
Jak dobrze, że ktoś spisał wszystkie te historie. 

wtorek, 28 sierpnia 2012

"Desperacja" Stephena Kinga


Tytuł: Desperacja
Autor: Stephen King
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2010

Na początek znów muszę Was przeprosić za nieobecność. Przez ostatni miesiąc miałam na głowie tyle różnych spraw, że chwilowo moje czytelnictwo pogrążyło się w zawieszeniu. Postaram się wrócić do żywych i Was w końcu poodwiedzać, bo stęskniłam się za Waszymi recenzjami!

A teraz o Desperacji. Dorwałam egzemplarz kieszonkowy w Biedronce - kiedy zobaczyłam nazwisko na okładce, wcale się nie zastanawiałam. King zawsze był dla mnie mistrzem grozy, napięcia i atmosfery amerykańskiego "nigdzie". Robił wrażenie nieziemskie. Ostatni raz czytałam go bardzo dawno temu, tym chętniej rzuciłam się na to tomiszcze. 

Droga numer pięćdziesiąt, nazywana najmniej uczęszczaną drogą Ameryki. Wiedzie przez dzikie, upiorne pustkowia Nevady. Wzdłuż niej rozrzucone są malutkie, klaustrofobiczne miasteczka, a na pustyni dookoła czają się kojoty, skorpiony, ścierwniki i grzechotniki.  W promieniu wielu kilometrów nie ma co liczyć na choćby jedną życzliwą duszę. To tam właśnie upiorny gliniarz czyha na swoje ofiary... Zatrzymuje bogu ducha winnych nieszczęśników, którzy odważyli się ruszyć tą drogą, aresztuje pod byle pretekstem i zawozi do Desperacji - miasteczka sprawiającego wrażenie wymarłego (bo dlaczego nikogo nie ma na ulicach...?). Młode małżeństwo, rodzina z dwójką dzieci, starzejący się pisarz i miejscowy weterynarz muszą walczyć z czymś, czego nigdy wcześniej nie spotkali. Tylko czy ich desperacja wystarczy, by wydostać się z tego tak dobrze nazwanego miasteczka?

Cóż... Czegoś w tej powieści jest za dużo. Zbyt wiele kluczowych kwestii wyjaśnia się zgodnie z zasadą deus ex machina. Burzy się spójność, gmatwa sens i w gruncie rzeczy wiele do siebie tu nie pasuje. Bo czy powinno mieszać się Boga do klasycznego horroru? Zawsze, gdy natykałam się na coś takiego, zgrzyt był niemożebny. Co prawda tutaj to aż tak nie boli (choć jest rzeczywiście kluczowe), to i tak mi przeszkadza. Do tego muszę przyznać, że nie jest to poziom mistrza Kinga, do którego przywykłam. 

Poza tym arsenał środków jak najbardziej typowy dla Kinga i horroru w ogóle, dzięki czemu możemy ze spokojem Desperację nazwać klasyczną powieścią grozy, także charakterystyczną dla dorobku Kinga. Choć zdecydowanie nie umieściłabym tej książki w gronie jego najlepszych dzieł - myślałabym raczej o jakiejś niższej półce - to i tak dla miłośnika gatunku i mistrza będzie to bardzo dobra lektura. 

wtorek, 31 lipca 2012

Wilki bieszczadzkie Marii Nurowskiej - recenzja podwójna

Tytuł: Nakarmić wilki / Requiem dla wilka
Autor: Maria Nurowska
Wydawnictwo: W.A.B.
Rok wydania: 2010, 2011

Bieszczady to nie miejsce dla każdego. Wymagają wytrwałości, wewnętrznej siły i stalowych nerwów. Zwłaszcza, jeżeli się mieszka w drewnianej chatce na Harhajce i zamierza badać się życie wilków. 

Z takim właśnie celem wyjeżdża w Bieszczady Katarzyna, doktorantka SGGW. W surowych warunkach stacji badawczej, bez prądu i wody, poznaje Marcina i Olgierda. Choć początki nie są najlepsze, między tą trójką zawiązuje się trwała więź, a Katarzyna przeżywa przygodę swego życia, obserwując wilki w naturalnym środowisku. Zżywa się z wilczą rodziną tak silnie, że w jej obronie gotowa jest zrobić wszystko.

Dwa lata później na Harhajkę przyjeżdża Joanna, absolwentka filmówki. Dociera tam tropem znanego reżysera, Jerzego Glinickiego, swojego idola. Marzy o nakręceniu o nim dokumentu. Przypadkiem jednak natrafia na nowy temat - historię Katarzyny i jej wilków. Miejscowi nabierają wody w usta, a Olgierd od razu usiłuje wypędzić ją ze stacji badawczej. Jedynie Marcin jest bardziej otwarty. Stopniowo do Joanny dociera prawda o minionych wydarzeniach. Przy pomocy Glinickiego, który niespodziewanie angażuje się w jej projekt, powstaje scenariusz filmu dokumentalnego, który ma opowiedzieć o Katarzynie i jej wilkach. 

Czytałam te książki jedną po drugiej. Choć było to moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Nurowskiej, od razu nasunęło mi się pytanie - czy ona już tak ma? To znaczy, czy zawsze na końcu jest tak smutno? Bohaterki Nurowskiej to kobiety silne i niezależne za wszelką cenę, samotne, zdolne do poświęceń. Fabuła zmusza je do silnych, głębokich przeżyć.

I długo męczyły mnie te powieści, wciąż o nich myślałam - bo Bieszczady, bo wilki, bo trudne charaktery... Autorka wspaniale odtworzyła na tych kartach bieszczadzkiego ducha i tamtejszą nieokiełznaną naturę. Udało się jej stworzyć dla czytelnika wrażenie  uczestnictwa w tym pięknym, lecz także dzikim i groźnym spektaklu przyrody. To powieści tak samo surowe, jak te góry. Promieniuje z nich ten sam ascetyczny urok. 

Wydaje mi się, że Nurowska to pisarka specyficzna, może nie dla każdej czytelniczki (wszak jest pisarką bardzo kobiecą). Jestem pewna, że jeszcze nieraz się z nią spotkam.


Recenzja w ramach projektu Rozmawiajmy.

czwartek, 26 lipca 2012

"Chata" – William P. Young

Tytuł: Chata
Autor: William P. Young
Wydawnictwo: Nowa Proza
Rok wydania: 2011


Nasz misternie budowany świat może runąć w każdej, nawet najmniej spodziewanej chwili. 

Kiedy w naszym życiu dzieje się jakaś katastrofa, zapewne większość z nas zachowuje się podobnie. Zamykamy się w sobie i wyrzekamy Bogu, dlaczego? Za co? Jaki w tym sens? Czy bóg istnieje, skoro pozwolił na coś takiego? Zaczyna się do Niego nawet pałać nienawiścią. 

A gdyby On sam stanął na twojej drodze, żeby w tej trudnej chwili wyjaśnić ci to i owo? Żeby dać ci wsparcie, zniszczyć poczucie winy i osamotnienia i wyprowadzić z błędu?

Mackenzie wiódł całkiem szczęśliwe życie. Miał cudowną żonę, Nan, i kilkoro wspaniałych dzieci. Stanowili zgraną rodzinę. Czego chcieć więcej? Można by pomyśleć, że osiągnęło się pełnię. Jakże łatwo wtedy zapomnieć, że szczęście jest ulotne. 

Wakacyjny wyjazd. Ojciec zabiera swoje dzieci na kemping nad jezioro. Pod sam koniec pobytu ma miejsce wypadek – dwoje starszych dzieci Macka ląduje pod wodą podczas wywrotki kajaka. Bohater naszej powieści natychmiast rzuca się im na ratunek i ocala im życie. Gdy wracają na brzeg, okazuje się, że nigdzie nie ma najmłodszego członka rodziny – kilkuletniej Missy. Mimo natychmiastowego wszczęcia poszukiwań, nie udaje się odnaleźć dziewczynki. Szybko wychodzi na jaw, co się stało – mała została porwana, wywieziona do starej chaty głęboko w lesie i brutalnie zamordowana. Na miejscu policja znajduje jedynie jej krew i to, co pozostało z jej sukienki.

Po tragedii życie Macka staje się pasmem bólu i gniewu. Druga jego córka, Katie, po wypadku zamyka się w sobie, obwiniając się o to, co się stało. Sytuacja rodziny zdaje się patowa – aż do dnia, w którym Mack znajduje w skrzynce na list z zaproszeniem od samego Boga, czyli Taty, jak nazywa Go Nan. Węsząc pułapkę, czy też ponury żart, Mack udaje się do chaty. Do miejsca zbrodni, której ofiarą padła jego córeczka. Sam nie wie, czego się spodziewać, jednak tego, co znajduje w chacie, nigdy by się nie spodziewał – nawet w najśmielszych wyobrażeniach. 

To przepiękna powieść. O rodzicielskiej miłości, akceptacji i umiejętności pogodzenia się z życiem i tym, co niesie los. A także o Bogu, relacjach z nim i tym, jak powinniśmy Go pojmować i rozumieć. Nie chcę pisać na ten temat zbyt wiele – chciałabym pozostawić odkrywanie tej cudownej, choć chwilami bolesnej powieści Wam. Jedno ze słów, które przychodzi mi na myśl po przeczytaniu tej powieści, to katharsis.