środa, 29 lutego 2012

Małe podsumowanie lutego - ogłoszenia parafialne

Witajcie! Muszę przyznać, że nie był to zbyt imponujący i owocny miesiąc. Nastąpiły zmiany w moim trybie życia (zdaje się, że trwałe) i w związku z tym nie mam już tak wiele czasu na czytanie i pisanie. Co nie zmienia faktu, że nie zarzucam ani książek, ani bloga ;-) Z pewnością uda mi się załapać wkrótce jako taki rytm i pojawiać się tutaj regularnie. Zwłaszcza, że świeżutki stos od Repliki czeka, a w weekend kolejna wymiana...
W lutym przeczytałam jedyne 8 książek, czyli równo (!) 2222 stron. Odwiedziliście mnie 2678 razy, co stanowi nowy rekord ;-) Bardzo Wam za to dziękuję. 
Moje lekturowe hity miesiąca to oczywiście obie owcze powieści Leonie Swann oraz Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki Marcela Pagnola. Największe rozczarowanie? Tess Gerritsen, po której spodziewałam się naprawdę, naprawdę wiele. No i to nieszczęsne, deprymujące zakończenie z Kompozytora burz Pascuala... Ale, w ogólnym rozrachunku, czytałam w tym miesiącu dobre książki.

Na zakończenie kilka smaczków ze statystyk. Doprawdy, trafiacie do mnie za pomocą najdziwniejszych sposobów...

krystian głuszko
W żaden sposób dojść nie mogę, w jaki sposób. Nie znam pana ani nigdy o nim nie pisałam... ;-)

recenzja filmu w ciemności ściąga
Trochę samodzielności, panie!
cechy narodowe dunczykow
Niestety, nie znam żadnego :(

czemu pi patel był opanowany?
Hmm... 

dzienniki z podróży gabrowicz
Proszę, powiedzcie, że to nie błąd ortograficzny, że jakiś Gabrowicz rzeczywiście istnieje...

dziewczyna opiekowała się małą dziewczynką w ciemnej film
To mnie zaintrygowało.

gombrowicz - tak! ale nie podejrzane walentynki  
Eeee?

ile lat miał pi patel?
Zdaje się, że szesnaście.

jack ketchum książka rudy/trudne sprawy
Oj, trudne...

jack rzeżbiarz
Rzeżbiarzem być to dobra rzecz! 
 
joanna palona kawa
Dziękuję, nie pijam kawy.

ketchump królestwo spokoju
Boska literówka. 

kobieta wśród kwiatów malarstwo
Ja tu o książkach, nie obrazach ;-)

kobieta z innego wymiaru
Halo, czy jest na sali medium? 

książka czekolada dlaczego vianne dała
Ale co? Komu? Za co? Dlaczego?

książki o trudnym charakterem

literatura francuska paryz mansarda mloda wspolczesna
Jeszcze zdążymy tanio wynająć małą mansardę... ;-)

lubię alfreda filary ziemi
A ja nie, gbur był z niego.

matka+seks+opowiadanie
Ekhm... 

owca- zwierzę stadne
Toć prawda najprawdziwsza!

przezycia i uczucia bohaterki winda krystyny
Nasza wydziałowa winda ma na imię Krystyna!

truchlec wymiana ch na sz
Im dłużej o tym myślę, tym mniej wiem, o co chodzi. 

trumf owiec bo to dom wariatow
Ale że przyczepa?

w ciemności agnieszki holand co nas uczy
Na pewno nie poprawnej polszczyzny...

niedziela, 26 lutego 2012

"Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki" - Marcel Pagnol

Tytuł: Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki
Autor: Marcel Pagnol
Wydawnictwo: Esprit
Rok wydania: 2011
Ocena: 9/10

Do przygód Marcela zabrałam się w zasadzie od końca, najpierw przeczytałam przecież Czas tajemnic. Z pewnością jednak nie zaważyło to na moim odbiorze obu książek, gdyż są po prostu fantastyczne. Muszę się jednak przyznać - dopiero przy lekturze drugiej-pierwszej części zorientowałam się, że właściwie jest to zbeletryzowana autobiografia.

Chwała mojego ojca. Zamek mojej matki to właściwie dwie opowieści w jednej. Trudno jednakże je rozdzielić - pierwsza przechodzi w drugą płynnie i niemal niezauważalnie.

Poznajemy historię Marcela od najwcześniejszych, dziecięcych wspomnień. Rdzeniem opowieści są jednakże pierwsze wakacje w wynajętym domku na wsi, w Bastide-Neuve. Razem z całą rodziną - z rodzicami Józefem i Augustyną, Marcelem, Pawełkiem, ich młodszą siostrzyczką, ciotką Różą i wujem Juliuszem - wędrujemy przez wonne, piękne, pełne rozmaitych stworzeń wzgórza Prowansji. Trafiamy do istnego raju na ziemi, miejsca, gdzie każdy odzyskuje siły i nabiera rumieńców. To kraina zabaw w Indian, pierwszych polowań ze strzelbą i pułapkami, pierwszych chwil chwały, pierwszych rozczarowań i kompromitacji, kraina w której czas przestaje mieć znaczenie, o ile nie chodzi o tryb życia zwierząt. Kraina pachnących ziół i ćwierkających ptaków, śpiewających kamieni muzykalnych cykad. To też kraina pierwszej prawdziwej przyjaźni, tej najsilniejszej, która trwa do samego końca. Wreszcie to miejsce, do którego tęskni się tą wieczną tęsknotą, do którego wraca się w wycieczkach wprost ze szkolnej ławy w środku zimy. To najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa, najważniejsze, najtroskliwiej pielęgnowane, niczym najcenniejsze klejnoty.

Ale opowieść Pagnola to nie tylko te wzgórza. To także wiele życiowej mądrości - tej zapamiętanej i tej wniesionej do tej historii przez samego autora. I jeszcze to, o czym wspominałam przy jego poprzedniej książce - ten cudowny, dziecięcy punkt widzenia, który przypomina mi moje własne dzieciństwo, moje wzloty, upadki, radości i małe tragedie. Pozwala zanurzyć się w świat cudownej, słonecznej beztroski, tak potrzebnej nam każdego dnia.

poniedziałek, 20 lutego 2012

Lutowy stosik!

Pracuję w księgarni niecały tydzień, a już kocham swoją pracę. Między innymi za zniżki ;-) Wyniosłam dziś stamtąd kilka kąsków, mam nadzieję, że smacznych.



Od góry:
  • Joanne Harris, Rubinowe czółenka - kontynuacja Czekolady ;-)
  • Serhij Jadan, Depeche mode
  • Anne Sward, Lato polarne
  • Václav Pankovčín, Marakesz - ponoć rewelacja; przekonamy się ;-)
  • Anna E. Kamieniecka, Dziewczyna z Buenos
Znacie którąś z tych książek?
Miłego wieczoru, czas odpocząć. Idę wyciągnąć nogi, zjeść kolację i poczytać :-)

"Ciało" - Tess Gerritsen

Tytuł: Ciało
Autor: Tess Gerritsen
Wydawnictwo: Albatros
Rok wydania: 2011
Ocena: 5/10

Ta historia zaczyna się jak wiele innych thrillerów medycznych. Do kostnicy w pewnym zaniedbanym, zapomnianym przez Boga mieście policja przywozi ciało ładnej, młodej dziewczyny. Wszystko wskazuje na to, że zabił ją nowy na rynku narkotyk, jeszcze nieznany służbom. Dziewczyna jest bezimienna. Doktor Kat Novak znajduje jednak przy niej pudełko zapałek z zapisanym numerem telefonu. Dzwoni tam z nadzieją, że odnajdzie krewnych denatki. Okazuje się jednak, że mężczyzna, z którym udało się jej skontaktować, nie tylko jej nie zna, ale jest prezesem ogromnej firmy farmaceutycznej. Kat zaczyna podejrzewać, że ma on coś wspólnego z tą sprawą. Tymczasem giną kolejni narkomani, a Adam, bo tak mężczyzna ma na imię, przyznaje się do poszukiwania zaginionej córki, do której należało wcześniej pudełko zapałek. Wspólnie podejmują walkę o odkrycie prawdy. A kiedy ktoś wysadza w powietrze dom Kat, robi się naprawdę groźnie. I romantycznie...

To moje pierwsze spotkanie z Gerritsen. Zbierała tak entuzjastyczne recenzje, że nie sposób było się z nią nie zapoznać. I cóż z tego wynikło? 
Spodziewałam się wiele po niezliczonych pochwałach i rekomendacjach, zwłaszcza, że thriller medyczny był niegdyś moim ulubionym gatunkiem (zaczytywałam się w Cooku!). A pani Gerritsen zaserwowała mi poprawny thriller z domieszką romansu. 

Czuję się jakoś rozczarowana. Książkę połknęłam na jeden raz - czyta się szybko, wciąga, nie rozkleja się przy scenach miłosnych. Akcja jest wartka, zmienna, dynamiczna. Językowo również jest przyjemnie, ale bez specjalnych rewelacji. Jako thriller Ciało prawie spełnia zadanie - trochę trzyma w napięciu, daje się przestraszyć i pędzi przed siebie. Jeżeli chodzi o love story, które kryje się w tej książce - cóż, jest. Nie narzuca się, nie dominuje, nie jest też szczątkowe. Takie... bez wyrazu. Autorka określiła tę książkę jako przejściową w swoim dorobku pomiędzy romansem a kryminałem. Efekt jest niestety taki, że ani to romans, ani thriller. Ot, dość przewidywalne czytadło na jeden wieczór.

Cóż, może w innych książkach będzie lepiej? Spróbuję, bo mimo wszystko lubię ten gatunek.

sobota, 18 lutego 2012

"Kompozytor burz" - Andrés Pascual

Tytuł: Kompozytor burz
Autor: Andrés Pascual
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2011
Ocena: 6/10

Czasy współczesne, Paryż. Wielki kompozytor ma właśnie zakończyć swą karierę, po raz pierwszy i ostatni wykonując swój utwór, dzieło, które uznał za genialne. W ostatniej chwili załamuje się i nie wychodzi na scenę. Właściciel opery zabiera go do archiwum, aby pokazać mu niezwykle cenną rzecz - list-testament samego Ludwika XIV, jego osobistą spowiedź z największych błędów, jakie kiedykolwiek mógłby popełnić. Zabytkowy dokument zabiera nas do Paryża z czasów Króla Słońce, by odkryć jedną z największych tajemnic tego świata.

Mathieu, młody, genialny muzyk, zostaje wmieszany w ogromną awanturę. Jego brat zostaje zamordowany z powodu dziwnej partytury, stanowiącej zapis czegoś zupełnie nieznanego. Szybko okazuje się, że jest to zapis najcenniejszej melodii świata - melodii duszy, pierwotnej muzyki stanowiącej głos samego Stwórcy.
Chcąc-nie chcąc Mathieu musi wyruszyć w pełną niebezpieczeństw podróż aż na Madagaskar, gdzie ponoć przebywa kapłanka z plemienia Anosy, jedyna istota na świecie, która potrafi ją zaśpiewać. Odnalezienie jej nie będzie łatwe...

Czytałam tę powieść wyjątkowo długo i powoli. Jest bardzo gęsta, nasycona treścią. Z XVIII-wiecznego, brudnego Paryża, poprzez absurdalny przepych Wersalu po niezmierzone morza i egzotyczne raje - razem z tą książką podróżujemy w czasie i przestrzeni. To powieść pełna dźwięków, zapachów i kolorów, gwałtownych uczuć różnej miary. Częściowo to historia miłosna, częściowo upolityczniona osobą Ludwika XIV, częściowo pełna pirackiego, egzotycznego zacięcia.

Czy to dobra powieść?
I tak, i nie.

Wciąga niesamowicie i bardzo oddziałuje na wyobraźnię, jest napisana naprawdę pięknym, plastycznym, kolorowym językiem. A jednak co kilkadziesiąt stron odkładałam tę książkę, żeby przetrawić przeczytany fragment. To chyba z przesycenia różnorodnymi bodźcami działającymi na wszystkie zmysły. Początek nieco zbił mnie z tropu, jest po prosu banalny - ale później powieść się rozkręca i nie chce puścić. Aż do końca, który, cóż... Jest według mnie do niczego. Niestety - porażająca, egzotyczna przygoda kończy się nijak, kompletnie bez sensu. Nie wiem, czy taki był zamysł autora, ale zakończenie rozbiło mi całą historię na drzazgi, spłycając ją, banalizując i robiąc z tego liche romansidło. I czuję się diablo rozczarowana, bo generalnie historia Mathieu jest świetna, wciągająca i ciekawa. Okładka jest rewelacyjna, a tytuł obiecuje ogromnie wiele. A na końcu taki klops, no...
Jestem niepocieszona.

Ale i tak Wam tę książkę polecam, bo naprawdę pozwala zapomnieć o plusze za oknem i rozgrzać się w madagaskarskim słońcu. No i może lubicie takie tkliwe zakończenia. Ja nie przepadam, stąd moja gwałtowna reakcja. Cóż, de gustibus non disputandum est.

***
Nawet nie wiem, kiedy minął mi ostatni tydzień. Mały zjazd rodzinny, a potem rozpoczęcie nowej pracy (ha, pracuję w księgarni!) skutecznie odsunęły na dalszy plan pisanie tutaj. Do tego licencjat nieszczęsny... Cóż. Postaram się pisać przynajmniej raz w tygodniu ;-)