Autor: Joanna Chmielewska
Wydawnictwo: Kobra
Rok wydania: 2004
Pewnie już wielokrotnie wspominałam, że uwielbiam Chmielewską, a Wszystko czerwone to mój książkowy hit wszech czasów. Kocie worki są luźną kontynuacją wydarzeń z tamtej powieści.
Oczywiście wszystko dzieje się w duńskim domu Alicji. Joanna przyjeżdża do niej na kilka dni, w nadziei na spokojny urlop i kradzież paru roślinek z porządnie wybujałego ogrodu przyjaciółki. Szybko okazuje się, że ze spokoju nici - do Alicji zwala się tłum niespodziewanych gości, w dodatku w nocy jakiś intruz wypija pół butelki napoleona, spuszcza wodę z ryczącego rezerwuaru i najwyraźniej próbuje przekopać się przez liczne pudła, pudełka i sterty najdziwniejszych rzeczy, by dotrzeć do poupychanych tu i ówdzie przez Alicję kocich worków, czyli kolejowych zgub pochodzących z licytacji...
Kocie worki to coś zupełnie innego od części poprzedniej. Technicznie rzecz biorąc, jest to książka słabsza, której zabrakło pazura w części kryminalnej. Większość akcji w sumie została raczej przegadana przy stole, niewiele wydarzeń możemy obserwować w trakcie ich faktycznego zaistnienia. Chmielewska utknęła też tu i ówdzie wątek romansowy, on też jednakże rzuca się w oczy niemal jedynie podczas dyskusji wszelakich. A tych dyskusji jest ogrom. Zamiast dynamicznej fabuły mnóstwo tu rozdrabniania się nad szczegółami, które z kryminałem nijak nie współgrają. Mało tego, zauważyłam pewne nostalgiczne powracanie przez autorkę do starych schematów, jak chociażby Marcinek z Harpii, który wraca tu jako Marianek (zmienia się tylko imię).
Jakkolwiek dom Alicji zawsze był zbieraniną rzeczy najprzedziwniejszych, tym razem panuje tam rejwach i zagracenie kosmiczne. Wszystkie skrupulatne wyliczenia narratorki Joanny wprawdzie doskonale oddają to, jak to wszystko wygląda, dodajmy - bawią bardzo porządnie, jednakże autorka stworzyła tak kuriozalne składowisko, że całość traci znamiona jakiegokolwiek prawdopodobieństwa.
Muszę jednak przyznać, że mimo tych wszystkich niedociągnięć jest to jedna z moich ulubionych książek nie tylko Chmielewskiej, ale w ogóle. Uwielbiam Alicję i jej dom, mimo tego całego przerysowania. Po Kocie worki sięgam przynajmniej raz w roku, zawsze wtedy, kiedy mam potrzebę podniesienia się na duchu i poprawienia sobie humoru. Na jesienne chandry są w sam raz. I doskonale zwalczają niechęć do robienia porządków.
Też uważam że to, mimo wszystko, bardzo fajna ksiązka. Dla mnie jest ostatnią dobrą pozycją w dorobku autorki
OdpowiedzUsuńNie pamiętam tej książki a przecież kilka dzieł Chmielewskiej mam już za sobą. Muszę zatem w wolnej chwili sięgnąć również i po tę pozycje, gdyż widzę po twojej recenzji, że zapowiada się ona bardzo interesująco.
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki, w których pojawia się Alicja, a Wszystko Czerwone należy do moich ulubionych książek.
OdpowiedzUsuńOd dawna przybieram się, aby w końcu sięgnąć po jakąś powieść Chmielewskiej, ale jak na razie nic z tego nie wyszło. Muszę wziąć się w końcu za to, bo wstyd nie znać twórczości tak znanej, polskiej pisarki.
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać,ale cała Chmielewska jeszcze przede mną :)
OdpowiedzUsuńIdziesz jak burza z Chmielewską. :)
OdpowiedzUsuńmnie niestety niespecjalnie ciągnie do książek tej autorki, zatem odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńMoja mama uwielbia Chmielewską, a ja jeszcze nie miałam do czynienia z jej książkami, ale mam zamiar to nadrobić:)
OdpowiedzUsuńP.S. Mogłabyś usunąć weryfikację obrazkową?
OdpowiedzUsuńMam ambitny plan przeczytania wszystkich książek Chmielewskiej, niestety, jeszcze nie zaczęłam, a liczba przeczytanych dzieł tej autorki wynosi zero. ;) Liczę na to, że jednak mi się uda i kiedy tylko ponownie znajdę się w bibliotece od razu wypożyczę trzy :D
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej książki Chmielewskiej ale spróbuję to zmienić jak najszybciej
OdpowiedzUsuńUwielbiam książki Chmielewskiej a i "Kocie worki" wspominam bardzo miło. Zdarzały się autorce lepsze, ale z drugiej strony i gorsze tytuły, a ten jest całkiem sympatyczną lekturą. :)
OdpowiedzUsuńCóż... kiedy ja wracam do "Kocich worków", nieodmiennie mam dwie myśli: primo - chciałabym kiedyś wylicytować taki worek i znaleźć w nim jakieś skarby, secundo - w moim domu jest rewelacyjnie czysto i porządnie;)Poza tym, Chmielewską pożeram całą, z kopytami i kompletnie nie mam Jej za złe, że czasem napisze coś "zaledwie" na 4+, a nie na 6...
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno. Myślę, gorzej - wiem! - że taki chaos, jaki panuje u Alicji, wcale nie jest, niestety, nieprawdopodobny!
Mimo pewnej różnicy zdań, Twoja recenzja, jak zwykle zresztą, bardzo mi się podoba:)
Koniecznie muszę sięgnąć po którąś z książek pióra pani Chmielewskiej, bo na razie nie miałam ku temu okazji, a niesamowicie ciągnie mnie do jej twórczości.
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka jest wielka fanka Pani Chmielewskiej :) Ale ja sobie odpuszczę :)
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale jeszcze ani jednej ksiazki tej autorki nei czytałam.
OdpowiedzUsuń