Tytuł: Świat w pastelach Ingi
Autor: Aneta Rzepka
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2012
Ocena: 8/10
Gabrysia. Matka, żona, świetna nauczycielka. Wydawałoby się, że w jej życiu układa się pomyślnie, że ma wszystko. Ale to tylko pozory. Praca, którą wykonywała z początku z pasją i misją, stała się rutyną. Przestała dawać jej satysfakcję. W życie wkracza odtwórczość, brak nowych wyzwań, nuda i stagnacja.
A w domu? Kilkuletnia córeczka, Dominika oraz mąż, Michał. Mąż, traktujący Gabrysię instrumentalnie, nie liczący się z nią leń i hipokryta. Jakby tego było mało, jego stosunek do niej psuje się coraz bardziej. A kiedy dodamy do tego ograniczenia, które na nią narzuca - cóż, trudno się dziwić, że Gabrysia któregoś dnia potajemnie zakłada bloga, by pod pseudonimem Inga wyrzucić z siebie wszystkie zgryzoty. Wkrótce okazuje się, że internetowe zapiski mają stałego czytelnika. ~Nikt_Ważny zaczyna odgrywać w życiu Gabrieli zaskakująco ważną rolę.
Cóż ja na to?
Pomysł skądś znany. Gdzieś po głowie kołacze mi się Samotność w sieci, z kąta odzywa się Nigdy w życiu Grocholi. Sama powieść nie jest zbyt odkrywcza, a treść jest raczej przewidywalna. Jest w tej powieści jednak coś, co sprawiło, że przeczytałam ją już dwukrotnie, za każdym razem ciesząc się tą lekturą. Tchnie z tej książki jakiś optymizm, niekończąca się nadzieja na zmianę, wsparcie w podejmowaniu ważnych decyzji. I gdzieś cichutko siedzi tu wiara w to, że nic w naszym życiu nie dzieje się przypadkowo.
Ogromnym plusem tej powieści jest jej wielowątkowość. Ludzkie losy przeplatają się tu bardzo naturalnie, a istnienie każdego bohatera ma znaczenie. Powiązania między postaciami, ich działania i sprzężenia budują przekonanie, że każda napotkana w życiu osoba ma na nas wielki wpływ. I płynie z tej powieści jeszcze jeden morał - nie ocenia się ludzi po pozorach. Pod każdą, nawet najgrubszą skorupą może kryć się człowiek-skarb.
Chociaż idea wydaje się naprawdę ograna, ta powieść ma w sobie to coś, co nie pozwala się od niej oderwać. Chociaż zakończenie jest nieco cukierkowe, czyta się bardzo przyjemnie. Autorka posługuje się pięknym, ciepłym językiem. To jest tak, jakby słuchało się czyjegoś kojącego głosu. A cudna okładka dodaje tej książce jeszcze więcej uroku.
Za książkę dziękuję wydawnictwu Replika.
***
Przepraszam za moją nieobecność. Mam jakiś przedziwny czytelniczy zastój, do tego licencjat, do tego choruję... Ale jestem i nie znikam z tego światka, o nie! ;-)
Już sam fakt, że autorka jest moją imienniczką niejako zobowiązuje mnie to przeczytania tej książki ;) Sama recenzja zapowiada obiecującą treść książki - chętnie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O jaka ładna okładka w ciepłych barwach...:) Treść również kusząca. :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie ciągnie mnie do tej lektury:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Mi się jeszcze skojarzyło "Masz wiadomość" :)
OdpowiedzUsuńStrasznie ładna okładka :) To trzeba przyznać. A Twoja recenzja jest bardzo zachęcająca. Dopisuję tę książkę do listy i na pewno kiedyś ją przeczytam jak najdzie mnie ochota na taką lekką lekturę ;)
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie ta pastelowa okładka :)
OdpowiedzUsuńSkończyłam właśnie czytać powyższą książkę i bardzo pozytywnie ją odebrałam.
OdpowiedzUsuńFajny tytuł:) Recenzja także zachęca do lektury...ustawiam się w kolejce do tej książki!
OdpowiedzUsuńA ja takie książki lubię, oj lubię ;)
OdpowiedzUsuńja również raczej nie sięgnę
OdpowiedzUsuńCzasem warto przeczytać tak słoneczną (ha, okładka!) książeczkę, tym bardziej, że pogoda ma swoje psikusy, a teraz każdy czuje się przemęczony. Coś mi się wydaje, że ma klimat podobny do "Ostatniej obietnicy" Evansa, która ma fabułę rodem z harlequinów, ale dość miło ją wspominam.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie ja jedna tak rzadko publikuję. Zresztą i tak nieźle Ci idzie, nie to co ja, raz na dwa miesiące...
A jak już o recenzjach mowa, to u mnie nowa zawitała. I jeśli mogę spytać, to chciałam zapytać, gdzie ustawia się "Podobne wpisy"? Bo to bardzo interesująca funkcja. I szablon robiłaś sama? Bo ja ostatnio dopasowywałam szablon tylko za pomocą tła w projekcie szablonów i gdzieś potem mi to tło zanika. Więc dochodzę do wniosku, ze trzeba samego wszystko powycinać i powklejać...
Pozdrawiam serdecznie, Herma:)
Powodzenia w pisaniu pracy życzę i dużo zdrowia :) Mnie tez ostatnio nie widać i nie słychać w blogosferze, co nei znaczy że znikłam, ale praca chwilowo mi prawie uniemożliwia czytanie i blogowanie. Zbyt wiele siły i energii ze mnie wysysa, ale mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni
OdpowiedzUsuńMam wielką ochotę przeczytać tą książkę.
OdpowiedzUsuń