Autor: Carlos Ruiz Zafón
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2011
Ocena: 8/10
Czasami świat zsyła dobre duchy. W momencie, gdy wydaje się, że to już koniec, czasami pojawia się ktoś niosący ze sobą odmianę losu. Ale czy to poczucie, że złapało się Boga za nogi, jest słuszne?
Jest rok 1936, Paryż. Po śmierci ukochanego, uwielbianego męża do Simone zaczynają przychodzić wierzyciele. Rodzina szybko ubożeje, przeprowadza się do maleńkiej mansardy nad sklepem znajomego. Czternastoletnia Iréne usiłuje pomóc matce, po kryjomu dorabiając jako fordanserka.
Po ciężkim, rozpaczliwym roku Simone otrzymuje niezwykłą propozycję pracy. Ma się przeprowadzić z dziećmi do Normandii, by tam podjąć pracę ochmistrzyni w domu niejakiego Lazarusa Janna, fabrykanta zabawek. Trafiają do Domu na Cyplu, z którego rozciąga się bajkowy widok na morze i opuszczoną latarnię morską. Nowy pryncypał Simone okazuje się geniuszem, bardzo tajemniczym, lecz jednocześnie sympatycznym człowiekiem. Jego rezydencję, Cravenmoore, wypełniają przedziwne zabawki, które są czymś więcej niż tylko mechanizmem. Tymczasem Hannah, młodziutka służąca Janna, przypadkowo uruchamia lawinę przerażających wydarzeń...
Zafón to pisarz, którego pokochałam od pierwszych stron Cienia wiatru. Jego powieści wypełniają żywe, plastyczne obrazy, język kreuje magiczną rzeczywistość, która urzeka, porywa i nie wypuszcza aż do ostatniego zdania. Tak jest i tym razem. Choć Światła września powstały z myślą raczej o młodzieżowych czytelnikach, starszym niczego tutaj nie zabraknie.
Nie podobało mi się spłycenie niektórych wątków, potraktowanie ich nieco po macoszemu, nieco lekceważąco. Paru drobiazgów mi tutaj brakuje. Jednakże Zafón nadrabia wszystko doskonałym kreowaniem akcji, budowaniem napięcia godnego klasycznej powieści grozy. Wszystko przełamuje aura magiczności, tajemnicy, wydaje się, że świat jest skonstruowany na pograniczu jawy i snu, czasem pięknego i czarodziejskiego, a czasem upiornego koszmaru, z którego trudno się obudzić.
I jeszcze pomysły Zafóna - te nigdy nie zawodzą. Jego historie są oryginalne, świeże i fascynujące, nie pozwalają się oderwać i każą ze zniecierpliwieniem czekać na kolejną powieść tego autora.
Książka już za mną i również przypadła mi do gustu:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!!
"Światła września" na pewno przeczytam. Bardzo lubię powieści Zafona, szczególnie "Cień wiatru".
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój sposób pisania. Dodaje Twojego bloga do polecanych :)
Zapraszam Cię również na mojego nowo powstałego bloga z recenzjami książek.
public-reading.blogspot.com
dziękuję, miło mi Cię tutaj ugościć :-)
UsuńJa nadal nie przeczytałam nic spod pióra Zafona...Chciałabym to nadrobić w końcu.
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać,ale ja też nie miałam do tej pory żadnej styczności z Zafonem.. Choć 'Cień wiatru' na półce czeka.
OdpowiedzUsuńTeż jeszcze nic nie przeczytałam tego autora. Tę książkę oglądałam ostatnio w biblotece, ale nie zabrałam jej ze sobą:( Teraz żałuję. Widzę, że Tobie się podobała, a ja nie bylam pewna czy to dobra książka na pierwsze spotkanie z autorem..
OdpowiedzUsuńPróbowałam czytać Zafona ,,Cień wiatru'', ale mi się nie podobał, więc spasowałam, dlatego myślę, że raczej nie skorzystam z opcji poznania "Światła września".
OdpowiedzUsuńszkoda, po "Cień wiatru" jest naprawdę rewelacyjny. i najlepszy z jego książek.
Usuńmuszę się wyleczyć z oceniania książek po okładce, bo to jest wręcz wkurzające że widzę okładkę i sobie myślę 'muszę mieć tą książkę!' :D
OdpowiedzUsuńa co do treści - brzmi interesująco, może nabędę ;)
Ja muszę wreszcie poświęcić temu pisarzowi więcej czasu :)
OdpowiedzUsuńCieszę się,że ta książka przypadła Ci do gustu!
We wrześniu lub w październiku, dokładnie nie pamiętam, czytałam jego autorstwa "Grę anioła" i zachwyciłam się do tego stopnia, że do tej pory nie potrafię napisać recenzji - przy książkach bardzo dobrych jest to trudne, bo chciałoby się tak dużo opowiedzieć, a jednocześnie sprawić, by nie zanudzić odbiorcy. Chwyciłam też za "Księcia Mgieł" oraz "Marinę" (próbowałam i "Cień wiatru", ale poddałam się przy trzech pierwszych stronach). I stwierdziłam, zresztą nie ja jedna, że Zafón się powtarza. To bardzo irytujące, tym bardziej, że wiele osób ( z Tobą włącznie:)) twierdzi, że jest to pisarz bardzo oryginalny, który ma wielką wyobraźnię. Temu ostatniemu stwierdzeniu nie sposób zaprzeczyć, aczkolwiek kilka motywów mógłby już wrzucić do worka, do którego niech już nie zagląda.
OdpowiedzUsuńRecenzja bardzo przyjemna w odbiorze, zabrakło mi jednak przykładów co szczególnie Cię zachwyciło w tej książce. Bo dotąd trafiałam na różne opinie i ciężko powiedzieć, czy to książka warta tak wysokich ocen, czy też nie. Podziwiam osoby, które potrafią w kilku słowach stwierdzić coś, nad czym ja rozwodzę się przez piętnaście stron. Lubię takie średnie (pod względem długości, oczywiście) recenzje. Chciałabym też tak często pisać i odpisywać na komentarze.
A w tym właśnie chcę podziękować za dodanie do obserwowanych oraz za przemiły komentarz. Myślę, że wiesz, ile to znaczy dla kogoś, kto dopiero zaczyna. Zaś jeśli chodzi o styl, to zasięgałam rady tzw. oceniających. Może słyszałaś o ocenialniach blogowych? Nie tak dawno pisałam opowiadania i wówczas pewna osoba, zresztą bardzo doświadczona, stwierdziła, że mam raczej drewniany sposób pisania. Pewnie to dlatego, że tak bardzo się staram, żeby nic nie można było zarzucić mojej wypowiedzi, że tekst wygląda mało zachęcająco. Cóż, pozostaje wciąż się uczyć i dalej pisać:) Jej, strasznie dużo mówię/piszę o sobie. Pora przestać.
Tymczasem muszę poszperać i zobaczyć, czy napisałaś jeszcze jakąś recenzję książki tego autora.
Pozdrawiam serdecznie:)
u Zafóna zachwyca mnie obrazowanie, chyba najbardziej. kiedy czytam i widzę obraz zamiast słów, to to jest to ;-) "Cień wiatru" to pod tym względem mistrzostwo, po lekturze ciężko zapadłam na pragnienie zobaczenia ówczesnej Barcelony ;-) a poza tym - pomysły. tutaj akurat to całe zabawkowe panoptikum, panoszące się po tej historii.
Usuńnie umiem się rozwlekać, co bywa problematyczne. zawsze to, co chcę napisać, strasznie mocno się kondensuje i później muszę tekst rozpychać niemal na siłę. chyba to dlatego, że od zawsze robię notatki w formie pojedynczych słów... podziwiam Cię, że potrafisz się rozpisać ;-)
kiedyś miałam takie odczucie, że piszę strasznie... sztywno. mama doradziła mi, żebym spróbowała pisać tak, jak mówię, może nawet się nagrywać. i pomogło, pióro mi zelżało. ale jakoś nie zauważyłam u Ciebie "drewna", piszesz naprawdę dobrze ;-)
pozdrawiam serdecznie!
Mnie nie do końca przekonują te powieści Zafona niby dla młodzieży. Nadal uważam, że po rewelacyjnym "Cieniu wiatru" jest trochę gorsza "Gra Anioła", a potem długo nic. Ale mimo to przyjemnie się to czyta.
OdpowiedzUsuńtrudno mi nie przyznać Ci racji, jednakże zachorowałam na język Zafóna i wszelkie niedoróbki puszczam mu płazem zadziwiająco łatwo ;-)
UsuńNa razie mam za sobą jedynie "Cień wiatru", ale już wiem, że nie ma dla mnie nadziei na uwolnienie się od Zafona : )
OdpowiedzUsuńZafon mnie urzekł "Cieniem wiatru" i od tej pory nie potrafię krytycznie spojrzeć na jego powieści. Jeden z moich ulubionych autorów :)
OdpowiedzUsuńjeszcze nie czytalam, ale z pewnością to nadrobie xd na razie tego autora czytałam tylko Marinę, ale uwielbiam tę książkę, więc musze z i z tą spróbować :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam tego autora, tak więc książkę muszę koniecznie przeczytać :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że też Ci się podobała książka ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ledwo się odrywając od książki, jest świetna! :)
OdpowiedzUsuń