piątek, 30 grudnia 2011

Od podsumowań się nie wywinę :-)

Witajcie! Muszę przyznać, że rok 2011 był dla mnie przełomowy pod względem czytelniczym. Po długim okresie stagnacji, spowodowanej różnymi czynnikami, wróciłam do częstego i aktywnego czytania. Owocem mojej odnowionej miłości do książek stał się ten blog, który powstał co prawda już w kwietniu, ale na dobrą sprawę zaczął funkcjonować sprawnie mniej więcej w połowie września. Napisałam 27 recenzji, zaprezentowałam 10 stosików. Dorobiłam się 25 obserwatorów. Nawiązałam współpracę z trzema wydawnictwami i jednym portalem, co cieszy mnie przeogromnie, bo ich zaufanie to znak, że moja pisanina posiada jakąś wartość :-)
Spotkałam w wirtualnym świecie kilka osób, których opinie na temat wielu książek pozwoliły mi odkryć nowe rejony literatury, do których wcześniej nie zaglądałam. Ze swojej strony dziękuję i bardzo, bardzo przepraszam, że rzadko pozostawiam po sobie wiadomości. Zmiana tego stanu rzeczy jest jednym z moich postanowień noworocznych ;-)

Moje najważniejsze książki tego roku?
  • Caroline Jess-Cooke, Zawsze przy mnie stój - bo ta książka zmusza do przyjrzenia się własnemu życiu. Dlatego też, że powieść ta wzbogaciła moje życie o kilka godzin błękitnej, anielskiej magii, która była w stanie załagodzić konflikty w mojej głowie i sprawiła, że doceniłam to, co przynosi mi życie i skupiłam się na tym, co pozostaje w sferze mojego wpływu. 
  • Krystyna Chiger, Daniel Paisner,  Dziewczynka w zielonym sweterku - za te kilka godzin ogromnego wzruszenia, poruszenia, za możliwość uświadomienia sobie wartości czasów, w jakich przyszło mi żyć, za współczucie, którego doznałam podczas lektury, za ogrom przedziwnego ładunku optymizmu, jakiego trudno spodziewać się w książce poruszającej tak trudną tematykę.
  • Olga Tokarczuk, Szafa - za nowy smak słów, obrazów, przedmiotów, codzienności, za zmuszenie do przyjrzenia się rzeczywistości na nowo i zauważenia magii, która otacza nas każdego dnia. Kiedy pisałam wczoraj recenzję tej książeczki, nie skłamałam ani słowem.
Jeżeli chodzi o rozczarowania, to nie było ich dużo. Przyznaję jednak, sporo z czytanych przeze mnie pozycji to były książki mocno przeciętne.
  • Kilka książek z kanonu historii literatury pozytywizmu i Młodej Polski (Próchno, Bez dogmatu, Popioły).
  • Dziewczyna Mistrza Gry Siesickiej, o której mogę powiedzieć, przyznając rację mojej Mamie, że jej książki po prostu się starzeją. Co nie zmienia faktu, że Jezioro Osobliwości zawsze będzie do mnie wracać.
  • Joseph Heller, Paragraf 22 - co jest rozczarowaniem o tyle, że spodziewałam się czegoś zupełnie innego. I przyznaję się, choć doceniam wagę tego tytułu i rozumiem, czemu uważany jest za arcydzieło, to zmęczył mnie ogromnie.
Kiedy przeglądam listę przeczytanych książek, dochodzę do kilku konkluzji. 
Wniosek pierwszy i najważniejszy - wciąż zbyt mało czytam. Nie udało mi się zrealizować swojego postanowienia. Chciałam przeczytać 100 książek, zdołałam 87. Biorąc pod uwagę czas, jakim dysponuję i tempo, w jakim czytam, muszę przyznać, że jest to zdecydowanie kiepski wynik. Stąd moje postanowienie na rok 2012 - przeczytać 150 książek! Powiecie, że to zbyt dużo, skoro teraz nie udało mi się dobić do "zaledwie" setki? Cóż, nawet jeżeli - to świetna motywacja, żeby czytać wciąż i wciąż więcej ;-)
Wniosek drugi - w moim menu powinno znaleźć się więcej pozycji ambitnych, więcej klasyki, a także więcej nowości. Chciałabym, by moje decyzje lekturowe były bardziej trafne, by w mojej pamięci zachowało się więcej książkowych zdarzeń, bohaterów i dobrych myśli.

Bawcie się dobrze w sylwestra, niezależnie, czy świętować będziecie hucznie, czy w domu z dobrą książką :-)

czwartek, 29 grudnia 2011

"Szafa" - Olga Tokarczuk

Tytuł: Szafa
Autor: Olga Tokarczuk
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2005
Ocena: 10/10
 
Bardzo trudno jest napisać coś o książeczce, która zawiera trzy opowiadania i ma zaledwie 63 strony. Jednakże bardzo chciałabym się nią z Wami podzielić, ponieważ jest to jeden z najpiękniejszych według mnie fragmentów naszej rodzimej literatury. Fragment niezwykle fascynujący, ciepły, przesiąknięty jakąś niezwykłą magią, a jednocześnie niepokojący i żywo pobudzający wyobraźnię; fragment, którego nie wystarczy przeczytać raz. Do mnie on zawsze wraca, prędzej czy później, każe się znów i znów czytać, przesiąkać do swojej rzeczywistości, zamknąć się w nim choć na chwilę, woła mnie tak, jak tytułowa Szafa przyzywa bohaterkę opowiadania. Zmusza do tego, by choć na krótką chwilę przysiąść, tak jak pokojówka na krawędzi łóżka w pokoju hotelu "Capital" w Numerach, by wsłuchać się w śpiewne wyliczanki, podobne do tych, które padają z ust żony D., buddystki, w opowiadaniu Deus ex - wirujące wyliczanki słów, dźwięków, obrazów, różnorakich myśli.

Nie sposób ukryć, że nie jest to proza łatwa. Muszę przyznać, że choć zwykle czytam bardzo szybko, często przemykając po prostu wzrokiem po tekście, przy Tokarczuk tak zrobić nie wolno. Powiem więcej - jej tak czytać nie sposób. To proza smaczna, wysublimowana, zobowiązująca do delektowania się każdym słowem z osobna, tak, jak robi to autorka. Opowiadania te przesycone są niejako mgiełką egzystencjalnej filozofii. Słowa przenikają się wzajemnie, jakby dziwią się sobie, spotykając się w konfiguracjach nowych, świeżych i nietypowych. Autorka stawia przestrzeń pod znakiem zapytania, przemeblowuje ją za pomocą słów, czasem stwarza od nowa, zmuszając czytelnika do zatrzymania się, zastanowienia, uświadomienia sobie tego, o czym mówi. Odkrywamy wtedy, że opisywana przez nią rzeczywistość to ta codzienna, której doświadcza każdy z nas. Ukrywa się ona pod warstwą słów niezwykle poruszających wyobraźnię, przez co staje się czymś całkowicie niezwyczajnym, zupełnie nowym doświadczeniem. Na okładce wydawca napisał, że pełne magii i poezji opowiadania Olgi Tokarczuk przenoszą nas w niezwykłe światy, gdzie fantazja sąsiaduje z mitami, a przedmioty mają własne prawa. To prawda. Przedmioty stają się osobnym, żywym istnieniem, otrzymują duszę, moc przechowywania kształtów, kolorów, zapachów, wrażeń, emocji i obrazów. Stają się symbolem wieczności w światach, w których przemijają ludzie, zdarzenia, sekundy i miesiące. Są niemymi świadkami ludzkich historii, a pod piórem Tokarczuk zaczynają je opowiadać.

Najgorzej jest z kobietami. (…) One instynktownie próbują przerabiać hotelowe pokoje na namiastki domów. Ukorzeniają się, gdzie tylko mogą, jak niesione wiatrem nasiona. W hotelowych szafach wieszają jakieś zapiekłe tęsknoty; w łazienkach, w sposób bezwstydny, zostawiają swoje pożądanie i opuszczenie. (Numery)

Czytałam tę książkę z ołówkiem w ręku. Zaznaczyłam bardzo wiele fragmentów, czasem krótkich, składających się z kilku słów, a czasem takich zajmujących pół strony. Gdybym chciała się podzielić nimi wszystkimi, pewnie po prostu przeczytałabym Wam całość. Pozostawię ją jednak Wam, bo to proza, którą cudownie jest odkrywać samemu, na własną rękę błądzić i odnajdywać się pomiędzy słowami. Być może będzie to trudne, ale wierzcie mi - warto.

wtorek, 27 grudnia 2011

"Krzywa Sweetmana" - Graham Masterton

Tytuł: Krzywa Sweetmana
Autor: Graham Masterton
Wydawnictwo: Replika
Rok wydania: 2011
Ocena: 8/10

Wyobraź sobie, że wiedziesz skromny, zwyczajny żywot. Pracujesz, jeździsz wypieszczonym przez siebie, wymarzonym, wypracowanym ciężko samochodem, masz piękną, wspaniałą dziewczynę (bądź chłopaka) i generalnie jesteś szczęśliwy, tak jak John Cullen, bohater powieści Mastertona. Któregoś dnia otrzymujesz wiadomość o przyjeździe ukochanego ojca, którego od lat nie widziałeś. Odbieracie go razem z dziewczyną z lotniska i... w jednej chwili świat wali się tobie na głowę. Od tej chwili nic już nie będzie takie samo.
John nie może pogodzić się z bezsensowną śmiercią ojca, człowieka mądrego, lubianego, nie mającego żadnych wrogów. Nie chce uwierzyć, że stał się on przypadkową ofiarą psychopaty, mordującego ludzi jak leci na stanowych autostradach. Przeczuwa, że za tą egzekucją kryje się coś więcej i za wszelką cenę pragnie dociec prawdy. Vicki, jego dziewczyna, usiłuje powstrzymać go przed ryzykowaniem życia, policja również nie kwapi się do współpracy. Kolejna tragedia sprawia, że John nabiera pewności co do swoich podejrzeń. Zaczyna się śmiertelny wyścig z czasem, a to, co odkrywa Cullen, okazuje się mrożącym krew w żyłach planem zmiany politycznego oblicza Ameryki. W intrygę zamieszany jest bardzo znany senator - poważny kandydat do fotela prezydenckiego, przywódczyni głównego politycznego ruchu feministek oraz legendarna aktorka, będąca aktualnie arcydziełem chirurgii plastycznej. 

Replika zaserwowała czytelnikom wznowienie Mastertona w szczytowej formie. Są tutaj wszystkie elementy, które chcemy mieć w dobrym thrillerze. Jest więc napięcie trzymające niemal do ostatniej strony (bo potem jest epilog ;-)), są szybkie, niespodziewane zwroty akcji, jest dużo polityki, przemocy i sporo seksu, czasem perwersyjnego i brutalnego. Krótko mówiąc - klasyka gatunku. I jak to często przy thrillerach bywa, niestety zdarzają się schematy. Brak też oddechu na emocje bohaterów, co ich chwilami spłaszcza dość mocno. Z drugiej strony, czy dobrze by się to czytało, gdyby znalazłoby się dla nich miejsce? Takie przerywanie akcji byłoby z pewnością denerwujące, także więc chętnie przyznam medal temu, który umiałby połączyć obie te sprawy w spójną i sensowną całość. 

Książkę czyta się naprawdę szybko, w napięciu. Gratka zarówno dla fanów Mastertona, jak i thrillerów w ogóle, a także znajdzie się tu co nieco dla miłośników klasycznych, amerykańskich krążowników szos. Polecam!

Za książkę dziękuję wydawnictwu Replika.

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Stosik gwiazdkowy :-)

Witajcie! Muszę przyznać, że Mikołaj był w tym roku bardzo łaskawy. Prezentowy stosik pięknie wygląda nie tylko w towarzystwie Jeża, ale i samodzielnie ;-)

  • Maria Nurowska, Requiem dla wilka
  • Olga Tokarczuk, Szafa
  • Carlos Ruiz Zafón, Światła września
  • Tess Gerritsen, Ciało
  • Tess Gerritsen, Labirynt kłamstw
  • Joanna Chmielewska, Okropności (7. część autobiografii)
  • Mario Vargas Llosa, Marzenie Celta
A jutro już wracamy do normalnego rytmu. Pojawi się recenzja Krzywej Sweetmana Grahama Mastertona, wydanej niedawno przez Replikę.
Miłego, jeszcze świątecznego wieczoru :-)

czwartek, 22 grudnia 2011

"Jak wytrzymać ze współczesną kobietą" - Joanna Chmielewska

Tytuł: Jak wytrzymać ze współczesną kobietą
Autor: Joanna Chmielewska
Wydawnictwo: Wiedza i Życie
Rok wydania: 2000
Ocena: 7/10

Kobiety są trudne w obsłudze, to prawda znana nie od dziś. Stroją fochy, zmieniają zdanie kilka razy na sekundę i generalnie skomplikowane są od góry do dołu. Okazuje się jednak, że istnieje pewna typologia płci żeńskiej, a także, w większości przypadków - sposób na okiełznanie baby, niezależnie od tego czy jest to megiera, bluszcz, człowiek pracy czy bogini. Bo każda jest inna, ma inne wymagania i potrzeby, oraz zupełnie inny zakres oferowanych funkcji. Joanna Chmielewska, również kobieta pełną gębą, wychodzi na przeciw wszystkim, którzy chcieliby wytrzymać ze współczesną przedstawicielką pięknej strony ludzkości. Panowie, oto instrukcja postępowania z NAMI. 

Przyznaję, nie jest to książeczka, nad którą da się rozpisywać. Dla przeciętnego pożeracza słowa pisanego to zaledwie dwie godzinki lektury. Warto je poświęcić dla tej książki? Cóż, to zależy od naszych oczekiwań.

Jest to poradnik, jeden z trzech w serii. Pozostałe noszą tytuły Jak wytrzymać z mężczyzną oraz Jak wytrzymać ze sobą nawzajem. Pani Joanna wzięła sobie na warsztat typowe relacje damsko-męskie i przepuściła je przez właściwy sobie punkt widzenia i niepowtarzalne, błyskotliwe poczucie humoru. Co prawda w dziedzinie tej trudno uniknąć uderzania w stereotypy - tutaj takiej gadaniny jest sporo - to jednak pada tutaj mnóstwo trafnych obserwacji, co powoduje podczas czytania reakcje typu: ooo, faktycznie! 
Ameryki tu się nie odkrywa, a sama metodologia to wyliczanie proste jak budowa cepa, jednakże dla miłośników charakternego języka i ciętego dowcipu Chmielewskiej to niezła gratka. Dobrze się zrelaksować przy takiej książce, to także miły przerywnik między większymi powieściami. Polecam serdecznie :)

*******

Tak, wiem, dzisiaj beznadziejnie krótko. Jednakże sprzątanie dwóch mieszkań przed Świętami nie zostawia już zbyt wiele czasu na czytanie i pisanie. Jutro na szczęście koniec zasuwania, nadchodzi czas na odpoczynek i świętowanie. 

Z okazji Bożego Narodzenia życzę Wam wszystkim wszystkiego najlepszego - spokoju, radości, mnóstwa czasu na czytanie oraz stosów książek pod choinką!

(obrazek stąd: http://toeiie.tumblr.com/post/14622595502)

piątek, 16 grudnia 2011

"Africanus. Syn konsula" - Santiago Posteguillo

Tytuł: Africanus. Syn konsula
Autor: Santiago Posteguillo
Wydawnictwo:Esprit
Rok wydania: 2011
Ocena: 8/10

III wiek przed Chrystusem. Rzym - piękne, kwitnące miasto, staje w obliczu ogromnego zagrożenia. Na horyzoncie pojawia się potężny wróg - kartagiński wódz Hannibal, mistrz strategii wojennej, człowiek niezłomny i bezwzględny w swoich poczynaniach. W zemście za śmierć ojca chce zniszczyć miasto położone nad Tybrem. Dochodzi do trzech wielkich wojen, zwanych wojnami punickimi, po których Rzym staje się najpotężniejszym imperium w dziejach starożytnego świata. Jak to się stało, że tak wybitny wódz jak Hannibal poniósł klęskę w starciu z niestabilnym wewnętrznie Rzymem?

W 235 roku przed Chrystusem przychodzi na świat Publiusz Korneliusz Scypion. Wychowuje się w rodzinie o militarnych oraz kulturalnych tradycjach. W sztuce wojskowej szkoli go od najmłodszych lat stryj, Gnejusz, zaś ojciec zapewnia mu najlepszych nauczycieli oraz podsuwa wartościowe lektury. Szybko okazuje się, że chłopak ma wyjątkowy talent strategiczny oraz nieprzeciętną odwagę. Ojciec zabiera go więc ze sobą na front, gdzie zaledwie jako siedemnastolatek bierze udział w bitwie nad Ticinusem jako dowódca oddziału jazdy. A to dopiero początek jego błyskotliwej kariery...

Książka ta zrobiła mi bardzo nieprzyjemną niespodziankę. Otóż, w momencie pełnym napięcia... nagle opowieść się urywa, a na następnej stronie znajduje się informacja, że następna część historii Africanusa znajduje się w tomie, który ukaże się... w lutym 2012. Grrr! 
Tak, denerwuję się. Bo wciągnęłam się w tę książkę niesamowicie. Wojny punickie były moim konikiem na lekcjach historii w liceum, więc możliwość przypomnienia sobie tej historii, w dodatku w wersji zbeletryzowanej, to niezła gratka.

To bardzo dobrze napisana powieść, wartka i wciągająca. Nie przyłapałam jej na dłużeniu się czy przynudzaniu. Pisana jest czystym, przejrzystym językiem, chwilami tylko nieco patetycznym. Ale tu to nawet pasuje, w końcu mowa o jednych z największych osobistości w dziejach starożytnego świata. Ogromnym plusem jest to, że opowieść zgodna jest z faktami historycznymi, nie tylko w ogólnym zarysie, ale również w drobniejszych szczegółach. Widać, że autor poświęcił temu zagadnieniu bardzo wiele czasu i energii.

Poza panoramą wojsk oraz strategii rzymskich i kartagińskich, sporo tutaj informacji o ustroju politycznym Rzymu, jego kulturze, zwyczajach i obrzędach. Podoba mi się, że autor wyjaśnia wszystko czytelnikowi, tak by ten nie miał problemu ze zrozumieniem sytuacji. Część objaśnień znajduje się bezpośrednio w tekście, dla innych haseł na końcu książki utworzono słowniczek. Zamieszczono także kilka map, pomagających zorientować się geograficznie i strategicznie. 

Krótko mówiąc - świetna książka, nie tylko dla pasjonatów historii. Nie pozostaje mi nic innego, jak bardzo mocno polecić. I cierpliwie czekać na część następną... ;-)

Za książkę bardzo dziękuję wydawnictwu Esprit.

wtorek, 13 grudnia 2011

Stosik pożyczkowo-recenzencki

Witajcie! Zrobił mi się tu mały zastój. Ale już się poprawiam. Nowa recenzja będzie już jutro. A tymczasem stosik, który nazbierał mi się w ciągu ostatnich paru dni. 


Od góry:
  • Kathe Koja, Skóra - pożyczone od Mamy
  • Maria Nurowska, Wiek samotności - pożyczone od Mamy
  • Santiago Posteguillo, Africanus, syn konsula - od wydawnictwa Esprit
  • Gary Braver, Tunel - od wydawnictwa Replika
  • Graham Masterton, Krzywa Sweetmana - od wydawnictwa Replika
  • Jack Ketchum, Królestwo spokoju - od wydawnictwa Replika
Jutro recenzja Mistrza i Małgorzaty, a następnie Africanus, który bardzo mi się podoba ;-) Życzcie smacznego! Poodwiedzam Was jutro wieczorem.

poniedziałek, 5 grudnia 2011

Muzycznie - umilacze czytania

Dziś troszkę inaczej. Podzielę się z Wami tym, czego słucham, kiedy czytam :) Wiadomo, że dobra muzyka potęguje nastrój książki. Jeżeli o mnie chodzi, to raczej nie dopasowuję muzyki do tematu lektury. Najlepiej czyta mi się przy czymś dobrze już znanym - takie utwory nie absorbują i przyjemnie wtapiają się w tło. Nie będę się rozpisywać, sami posłuchajcie!

Angus & Julia Stone



Mike Oldfield



Myslovitz



Yann Tiersen



Sigur Rós



I na koniec ulubiony przez wszystkich pretekst, by zostać w domu i poczytać w ciepełku :)



A Wy czego słuchacie podczas czytania?

piątek, 2 grudnia 2011

"Dziewczynka w zielonym sweterku" - Krystyna Chiger, Daniel Paisner

Tytuł: Dziewczynka w zielonym sweterku
Autor: Krystyna Chiger, Daniel Paisner
Wydawnictwo: PWN
Rok wydania: 2011
  
Temat II Wojny Światowej zawsze wywołuje u mnie poczucie niepokoju. Przy każdej tego typu lekturze nieodmiennie towarzyszy mi poczucie, że kolejna taka katastrofa jest nieunikniona, że świat dąży do zagłady, że nie dane będzie mojemu pokoleniu przeżyć życia we względnym spokoju. Ale kiedy usłyszałam o tej książce, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Historia, o której dowiedziałam się bodajże z radia, nie chciała dać mi spokoju przez dobre kilka miesięcy, aż wreszcie udało mi się pożyczyć tę książkę od przyjaciółki.

I jak zaczęłam czytać, tak nie odłożyłam, póki nie przewróciłam ostatniej strony...

Autorka i zarazem bohaterka książki była małą dziewczynką, która miała wszystko. Wspomina, że czuła się jak księżniczka. Wychowywała się w bogatym domu, niczego jej nie brakowało. Rodzice mieli sklep z tkaninami, a kiedy pracowali, dziewczynką opiekowała się niania. W maju 1939 roku urodził się jej braciszek, Pawełek. Kilka miesięcy później wszystko zaczęło się zmieniać - tylko dlatego, że Chigerowie byli Żydami. 
Najpierw państwo Chiger stracili sklep i służbę. Później wkroczyła reglamentacja przestrzeni życiowej i zakwaterowano w ich mieszkaniu obcych ludzi. Z czasem zarekwirowano im cały majątek, a rodzina, przeganiana z jednego lokum do drugiego, coraz gorszego, żyjąc w końcu w okropnych, spartańskich warunkach, trafiła w końcu do getta,  w którym rozpętało się piekło. Coraz częstsze "akcje", masowe wywózki i morderstwa, utrata niemal całej bliskiej rodziny, terror, przerażenie - w końcu Chigerowie ratowali się ucieczką do kanałów Lwowa. Przez czternaście miesięcy nie oglądając światła dziennego, kryli się w warunkach urągających ludzkiej godności, za jedyny łącznik ze światem mając trzech polskich kanalarzy - Sochę, Wróblewskiego i Kowalowa. Leopold Socha, drobny złodziejaszek i człowiek raczej wątpliwej reputacji, zgodził się pomóc rodzinie za odpowiednią opłatą. Z czasem w swojej roli znalazł jednak misję, a okazja do zarobku stała się dla niego szansą na odkupienie. Dostarczając im pożywienie i przedmioty niezbędne do przeżycia, zżył się ze "swoimi Żydami" i zaprzyjaźnił. A Chigerowie, razem z kilkoma innymi osobami, które schroniły się razem z nimi, przetrwali. Nie tylko dzięki Sosze, ale także swojej wytrwałości, organizacji, woli życia i walki. 

Płakałam nad tą książką bardzo, bardzo długo... Ale to jest potrzebne. Krystyna Chiger pisze w swojej książce, że jest ostatnią żyjącą osobą, pamiętającą te wydarzenia. A utrata pamięci o nich to jakby dać komuś do ręki argument, że Holocaustu w ogóle nie było, a do tego bezwzględnie nie można dopuścić. To prawda. A my, po tylu długich latach, musimy dać sobie to przypominać, by historia nie zatoczyła koła. Bardzo, bardzo chcę wierzyć, że do czegoś takiego nigdy już nie dojdzie.

Przed wojną we Lwowie żyło 150 tysięcy Żydów. Schronienia tam szukało kolejne 50 tysięcy, uciekając z zachodu przed inwazją niemiecką. Okupację przetrwało tam zaledwie około dwustu osób. Wśród tego niewyobrażalnego okrucieństwa i masowej zagłady znalazło się jednak miejsce na cuda, które pozwoliły Chigerom i  ich podziemnej rodzinie przetrwać.

Autorka była wtedy kilkuletnią dziewczynką, rekonstrukcji wydarzeń dokonała z pomocą ojcowskiego pamiętnika. Sama jednak zapamiętała bardzo wiele. Opowieści, anegdoty, drobne szczegóły sprawiają, że książka, mimo przerażającej tematyki, tchnie jakimś dziwnym spokojem i optymizmem. I jednocześnie wstrząsa do głębi, każe zrewidować swoje życie i docenić to, co się ma i w jakich czasach się żyje. Ja jestem porażona, poruszona do głębi, wciąż wracam myślami do tej opowieści.

Choć pod względem językowym jest trochę usterek, bardzo wiele rzeczy się powtarza, dobrze się tę pozycję czyta. Do książki dołączono zbiór fotografii rodziny Chigerów oraz samej pani Krystyny, na przykład w muzeum, tuż obok wyeksponowanego tam zielonego sweterka, w którym przetrwała całą wojnę. Co mnie zaskoczyło? Pogodny, szczery uśmiech na jej twarzy. Mam poczucie, że wojna nie zdołała złamać jej ducha, czuje się to w książce i widać po jej twarzy.

Tę książkę koniecznie trzeba przeczytać, pochylić nad nią głowę, dać się wzruszyć. I zapamiętać. To jest historia, która musi przetrwać, a to już nasza rola - czytelników, powierników, którzy powinni przekazać ją dalej. 

Do książki dołączona jest jeszcze płyta z fragmentami filmu dokumentalnego, a niedługo na ekrany wejdzie film Agnieszki Holland, W ciemności, który opowiada tę samą historię. Co jest zadziwiające, książka i film powstały niezależnie od siebie. Czekam na niego z niecierpliwością. 

Polecam, polecam, polecam!